Nowości książkowe

 

 

Plakat

Związek Literatów Polskich Oddział w Szczecinie zaprasza

 

Międzynarodowa edycja konkursu im. Józefa Bursewicza

 

Związek Literatów Polskich Oddział w Szczecinie w ramach VIII Szczecińskiej Wiosny Poezji ogłasza VIII Międzynarodowy Konkurs Poetycki im. Józefa Bursewicza O Złotą Metaforę. Prace można nadsyłać do 31 marca 2023 roku.

Związek Literatów Polskich Oddział w Szczecinie ogłasza kolejną edycję konkursu imienia współtwórcy grupy Metafora, Józefa Bursewicza. Założył ją razem z Andrzejem Dzierżanowskim, Ryszardem Grabowskim i Januszem Krzymińskim. Jest to pierwsza odsłona inicjatywy o zasięgu międzynarodowym.

Na VIII (I) Międzynarodowy Konkurs Poetycki im. Józefa Bursewicza O Złotą Metaforę można nadsyłać zestawy wierszy mailowo i za pomocą poczty tradycyjnej do 31 marca 2023 roku. Adresowany jest do twórców zrzeszonych i niezrzeszonych, którzy ukończyli szesnasty rok życia. Tematyka utworów jest dowolna. Swoją poezję razem z wypełnionymi załącznikami należy wysłać na adres: Związek Literatów Polskich Oddział w Szczecinie, al. Wojska Polskiego 90, 70-482 Szczecin. Można również nadesłać zgłoszenie za pomocą poczty elektronicznej na maila: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Regulamin konkursu znajduje się na stronie internetowej zlpszczecin.pl.

Główną nagrodą jest statuetka Złota Metafora. Zostaną przyznane również wyróżnienia i zauważenia. Uroczyste ogłoszenie wyników zaplanowane jest na czerwiec 2023 roku. Wydarzenie ma się odbyć w Wilii Lentza. Szczecińska Wiosna Poezji organizowana jest przez Związek Literatów Polskich Oddział w Szczecinie od 2016 roku, a z roku na rok inicjatywa się rozwija. Odbywa się nie tylko opisany wcześniej konkurs, ale również spotkania z poezją i innymi dziedzinami sztuki, które się przenikają ze słowem pisanym.

Edyta Rauhut

 

 

Plakat

 

 

Plakat

Helena Gordziej nie żyje

 

Odeszła poetka miłości

 

7 marca 2023 roku zmarła Helena Gordziej – polska poetka i pisarka. Najstarsza członkini Poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Urodziła się w 1928 roku w Poznaniu. Po maturze znalazła zatrudnienie w administracji państwowej i ponad trzydzieści lat pracowała w Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu. Przez pięć kadencji pełniła funkcję sekretarza Poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Była współorganizatorką kilkunastu edycji Międzynarodowego Listopada Poetyckiego. Również przez kilka kadencji pełniła funkcję sekretarza Komisji Rewizyjnej Zarządu Głównego ZLP w Warszawie. W 1976 roku była współzałożycielem pierwszego w Polsce Stowarzyszenia Artystów Ochrony Środowiska (potem Ekologiczne Stowarzyszenie Środowisk Twórczych „Ekoart", gdzie pełniła funkcję wiceprezesa).

Literacko debiutowała wierszami na łamach Gazety Poznańskiej (1970). Jej pierwszy tom poetycki ukazał się w 1979 roku i nosił tytuł Odchodzące pejzaże. Pisała też adresowane do dzieci utwory prozą (Zegarynka oraz Chodaczek i Truchcik). Tłumaczyła z języka niemieckiego baśnie Hansa Christiana Andersena oraz poezję niemiecką. Opublikowała 50 tomów poetyckich, dwie książki dla dzieci i dwie powieści o tematyce społeczno-obyczajowej (Bramy czasu i Ładny pogrzeb). Jej wiersze umieszczono w Antologii Tysiąclecia IRBIS z 1998 roku, a także w innych antologiach i podręcznikach szkolnych. Dariusz Dariusz Tomasz Lebioda napisał o niej: Poetka nie ulegała modom, nie wdawała się w grupowe kontestacje i inkantacje.

Jej wiersze przetłumaczono i opublikowano w językach: greckim, serbsko-chorwackim, czeskim, niemieckim, rumuńskim, ukraińskim, hiszpańskim i francuskim.

Otrzymała wiele nagród i odznaczeń, m.in.: Nagrodę Jana Kasprowicza (1999), Nagrodę "Fotel Horacego" wręczoną przez kapitułę II Międzynarodowego Kongresu Poetów w Lublinie, Nagrodę XV Międzynarodowego Listopada Poetyckiego za Najlepszą Książkę Roku, Nagrodę Funduszu Literatury, Nagrodę XV Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, medal Zasłużony Kulturze - Gloria Artis (2008), Złoty Medalem Labor Omnia Vincit od Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego za osiągnięcia poetyckie i działalność kulturotwórczą. Miała 95 lat.

 Fot. w tekście: Andrzej Dębkowski

 

 

Plakat

Teodozja Świderska

 

Zostanę przy swoim

 

                                                                                Chociaż
                                                                                są tacy co wszystkie
                                                                                rozumy pozjadali

                                                                                mój się jednak ostał
                                                                                                                                      więc przy nim zostanę

                                                                                                                                     Teresa Nietyksza „Mimo ulotności”

 

Przywołana miniatura Teresy Nietykszy może być lakonicznym komentarzem do dzisiejszych, przegadanych czasów, w których panuje komunikacyjny chaos. Bywalcy sieci mają nieustanną potrzebę dzielenia się wszędobylskimi newsami (lub fake newsami) przez ich udostępnianie, kopiowanie, rzadziej cytowanie (często bez podania źródła). Mnożą się znawcy, którzy niekoniecznie wiedzą, że wyważają już dawno otwarte drzwi.

 Ostatnio dwukrotnie spadł mi w ręce, a właściwie zleciał z półki tomik (nomem omen) Mimo ulotności Teresy Nietykszy. Jest pierwszym na półce w rzędzie tomików w rozmiarach kieszonkowych, więc zdarza się, że przy nieuważnych manewrach wśród książek grawituje, nim zdążę go zablokować. Pomyślałam, że może to znak, by się przy nim zatrzymać, co czynię z przyjemnością, bo należy do tych ulubionych.

Minęły dwa lata jak przy okazji jakiegoś spotkania poetów w Opolu Teresa Nietyksza podarowała mi wspomniany tomik. Mam oczywiście kilka książek poetyckich tej znanej i cenionej opolskiej poetki, która stała się dla mnie poetycką matką chrzestną. Jako pierwsza namawiała mnie do wydania własnego tomu. Po jakimś czasie przekazałam jej materiał na kolejny zbiór  (z prośbą o uwagi / sugestie). Teresa Nietyksza dyskretnie zwróciła mi tę teczkę – bodajże po spotkaniu z Jackiem Lubartem-Krzysicą, które prowadziłam w MBP w Opolu. Jakież było moje zaskoczenie, gdy w domu odkryłam wśród materiałów dołączone Posłowie Teresy Nietykszy, które później znalazło się w książce („W wychyleniu”). Taka jest Teresa Nietyksza – życzliwa, otwarta na ludzi, skromna, ale i odważna w wyrażaniu własnych opinii, poglądów. Jest autorką kilkunastu książek, ma w dorobku dwa przekłady wierszy z języka rosyjskiego – Sergieja Jesienina i Tatiany Olejnikowej, pisze też opowiadania.          

Mimo ulotności Teresy Nietykszy – to taki poetycki okruszek (w formacie A6),   wyjątkowo urokliwy. Wydany został w Miniaturze (Kraków 2014). Zdobią go tzw. liściaki (kompozycje wklejane z zasuszonych części roślin), których autorką jest znana florotypistka – Elżbieta Wodała. Eteryczność ilustracji świetnie się komponuje z tytułem zbiorku, kruchością życia, ulotnością chwil, do których poetka powraca z nostalgią i wzruszeniem. Oddaje też lekkość poetyckiego obrazowania. Tę szczególnie cenioną umiejętność można dostrzec w poezji Teresy Nietykszy.

W tomiku znajduję krótkie zgrabne formy, błyskotliwe miniatury. Zaraz po pierwszym czytaniu oczarowana niezwykłej urody miniaturą Perseidy upubliczniłam ją na facebookowej stronie Miniatury poetyckie na tle zdjęcia gwiaździstego nieba.


Gwiazd było niemało
przecież jeszcze czuję ich siłę
która niosła

Czy będzie choć nam dane
gwiezdnym pyłem
zostać?

 

Jednym z motywów twórczych w poezji T. Nietykszy jest miłość. Miłość w różnym aspekcie, romantyczna, do wybranego adresata (Jedynie), macierzyńska, ojcowska, rodzinna (Miłość, Córka, List, Milczenie, Orły w Żelazkowie), do ukochanych i w pewnym sensie utraconych miejsc z lat dzieciństwa, młodości (Na łąkach serca, Zawsze wracam). Szczególne wrażenie zostawia wiersz Pamięć rzeki, zwłaszcza w kontekście ostatnich katastrof ekologicznych (śniętych ryb w Odrze) czy wojny w Ukrainie: Pamiętam czterdziesty czwarty /  ławice ryb na Bugu / martwe / świst i grzmot / kołyska lęku / gromy / nie z jasnego nieba (...).

Przejmujący jest pięciostrofowy zgłoskowiec Wołyńska Nike – oto dwie środkowe strofy wiersza:

 

Co w tym polu jest takiego
Że powracać serce tam woła
Może ślady stóp Ojca mego
Może przy Figurze ślady kolan


Stoi teraz dumna jak Nike

Tam się klęka jak przed ołtarzem
Na cokole bez głowy rozbita
Jestem – mówi – pamięć tamtych twarzy

 

Wiersz Wołyńska Nike dedykowany jest w zbiorku Leonowi Popkowi – kuzynowi poetki, który (kierując Wydziałem Kresowego Biura Poszukiwań i Identyfikacji) aktywnie działał, by przywrócić pamięć o pomordowanych Wołyniakach. Dzięki jego staraniom postawiono krzyż oraz pomnik z aktem erekcyjnym na cmentarzu parafialnym w Rudzie Hucie w roku 1984. Zasługą Teresy Nietykszy (z domu Szwed) było wydanie w 2020 roku książki z życia jej ojca – Józefa  Szweda, nad którą pracował wiele lat, ale nie zdążył jej wydać. Odcinek1 Józefa Szweda jest porywającym opisem jego życia. Książka ukazała się dzięki staraniom córki – Teresy Nietykszy, która rzetelnie przygotowała ją do druku i opatrzyła posłowiem.

Kwestia wołyńska pojawi jeszcze w wierszu W 70. rocznicę Rzezi Wołyńskiej. Poetka nie „rozdrapuje” i nie nadużywa trudnej przeszłości, która dotknęła jej najbliższych.

A oto krótki wiersz, w którym przywołuje pamięć ojca (Józefa Szweda – nauczyciela, kierownika szkoły w Żelazkowie, gdzie zmarł w 1988 roku) ‒ Orły w Żelazkowie


Czuwajcie Orły nad starą bramą
gdzie was mój Ojciec postawił
Czuwajcie aby pamiętano
czego tu uczył co sławił
I jak trudziły się jego ręce

Choć miał niewiele
to zostawił
więcej

           

Poetka swobodnie czerpie z różnych źródeł kulturowych, niemal efemerycznie muska je (słowem/tytułem), by stały się pretekstem do wyrażenia własnych refleksji, ale zuniwersalizowanych poprzez konteksty mitologiczne (Hippokrene), biblijne (Kohelet). Miłością jej życia jest także malarstwo (podobnie jak ojciec maluje obrazy, jej córka Małgorzata jest także malarką i poetką), nie dziwią nawiązania do sztuki (np. ekfraza „Gwiaździsta noc” Van Gogha,), ale i literatury (Czarodziejska Góra, Hrabalowa lekcja tańca). Znajdziemy w tym zbiorku grupę wierszy dedykowanych konkretnym osobom, w tym zmarłym przyjaciołom, twórcom (np. Frontispis z różą, W drodze pamięci poety Wiesława Malickiego, czy Ptak wielkiego smutku – pamięci rzeźbiarza A. Ponitza). I pełne nostalgii wiersze przywołujące czas pobytu w Ameryce (Ciepłe deszcze, Walc As-dur).

Moją uwagę zwrócił wiersz Nicniezwykły w swej prostocie i wymowie. Chciałoby się powiedzieć niby Nic, a jednak. Gdy go czytam przychodzi mi do głowy gdzieś zasłyszany dialog, opowiadany z akcentem żydowskim, funkcjonujący jako dowcip. Jeden z rozmówców pyta drugiego Co tam u Ciebie? Jak jest? – pada krótka odpowiedź Dobrze. Pytający jednak prosi o rozwinięcie – powiedz choć kilka słów. W odpowiedzi słyszy: Nie jest dobrze. Często na przelotne pytania co słychać? odpowiadamy zdawkowo wszystko w porządku. Mnie także zdarzyło się poetycko skomentować tego typu przelotne czy pozorne zainteresowanie w wierszu  Wszystko w porządku – porozrzucane (W błysku chwili). Słowo porozrzucane – jednak coś wyjaśnia, nawet jeśli traktuje się je z przymrużeniem oka, może przecież oznaczać: nie jest w porządku – Nie jest dobrze. Może warto się zatrzymać – porozmawiać.

Otóż to tytułowe Nic zdaniem poetki jest zbyt krótkie jako odpowiedź na pytanie: Co tam u ciebie? – nie daje możliwości uściślenia, cóż ma znaczyć ta odpowiedź: Nic – odpowiadasz / Więc mów o tym nic. / Jakie jest ono / Bo nic o nim nie wiem / Ukrywa się w mroku / i rani mi serce. Podmiot liryczny zastanawia się i próbuje je przejrzeć na wskroś semantycznie i życiowo w jakimś hipotetycznym kontekście sytuacyjnym. Może ktoś nie chce o owym nic rozmawiać – w ogóle lub tylko z pytającym, jakby to nic miało ostatecznie zamknąć jakieś drzwi. Poetka tak oto puentuje wiersz Nic to coś groźnego / Nic jest jakby wszystko / Ale takie krótkie / Zatrzaśnięte słowo.

Teresa Nietyksza „jest poetką, w której twórczości znajdziemy poetycki zapis dzieciństwa; tragizm wojny na pograniczu, styk różnych narodowości, kultur i religii oraz miłość, jako postawę życiową (do ludzi, kraju, rodziny i świata), jak też fascynacje sztuką i refleksje z podróży (Ameryka)”. Cytowany fragment pochodzi z biogramu autorki umieszczonego w omawianym zbiorze. Niemal każdy z wymienionych  motywów można by zilustrować przykładem wiersza z Mimo ulotności – a jest ich w tomiku dziewięćdziesiąt pięć.

Zachęcam do lektury tej książeczki, która mieści się w małej kieszeni. Ale podróż z nią będzie wielka i niezwykła. W wielu wierszach pojawia się pogodny motyw przemijania, jakże wymownie i piękne oddany w poniższej miniaturze (bez tytułu).

 

Stary człowiek
jak ptak

wypatruje

a nuż otworzy się serce
i wypadnie
okruch

Opracowała: Teodozja Świderska

Fot. w tekście: https://www.powiat.kalisz.pl/art,2709,spotkanie-autorskie-z-teresa-nietyksza-juz-w-sobote-w-opatowku

 

_______________________

[1]„Odcinek” Józefa Szweda – niezwykła książka napisana pięknym, literackim językiem i tak skomponowana, że nie sposób się od niej oderwać. Los nie oszczędzał bohatera zrodzonego na ziemi wołyńskiej. Przejmująca jest historia jego życia – pełna dramatycznych i tragicznych chwil. Autobiografia ukazana na tle wydarzeń rodzinnych i historycznych. Zapis ten, poza dokumentalnymi, ma też niewątpliwe walory literackie. Wzruszająco piękne są opisy przyrody, tej widzianej i tej utraconej, choć wciąż noszonej w sercu. Józef Szwed – mimo niesłychanych trudów – osiągnął wiele. Zdobył wykształcenie, posadę nauczyciela – kierownika szkoły. Nie stracił wrażliwości na ludzką krzywdę a także wrażliwości poetyckiej, plastycznej i muzycznej (był także poetą, muzykiem, malarzem).

 

 

Plakat

Stanisław Szwarc

 

Wojna to bardzo prosta sprawa

 

Dla poety oczywiście. Wystarczy nie ulegać potrzebie wzniosłości, nie dramatyzować, nie wznosić się na szczyty patosu, nie epatować tragicznością. Po prostu spokojnie opowiedzieć czytelnikowi, cóż to takiego dzieje się na tej wojnie i co się czuje, widząc ją z bliska. Właśnie tak, jak robi to Tadeusz Zawadowski w swojej książce „Ptaki spadające w niebo”.

Ja tu sobie nieco żartuję, ale chyba właśnie ten dystans, to schowanie emocji sprawia, że są one skutecznie przenoszone na czytelnika. Nie, nie posądzam Zawadowskiego o cynizm czy wyrachowanie. To po prostu doświadczony poeta, który doskonale wie, jak oddziaływać na współczesnego człowieka, atakowanego obrazami wszystkich konfliktów ze wszystkich stron świata, czy to prawdziwych, czy wymyślonych przez filmowych scenarzystów. Co za różnica między krwią Rambo i mieszkanki Mariupola, walącym się blokiem mieszkalnym w Charkowie czy w ostrzeliwanym przez kosmitów Los Angeles.

Co ja tak z tą Ukrainą. Przecież autor ani słowem nie zdradza, że wiersze dotyczą właśnie tej wojny toczącej się przy naszej granicy. I dobrze, bo każda wojna jest taka sama, bo zawsze toczy się jakaś wojna. różnią się tylko / jej formy i barwy. zwycięzcy // i zwyciężeni. Bo jak pisał bodaj w roku 2016 Wojciech Młynarski – „Wojna nigdy nie jest daleko”.

Jak to się dzieje, że prostymi słowami można wywołać u odbiorcy tak silne emocje? Można odwołać się do słów zakorzenionych w naszej świadomości i nadać im przewrotne, złowrogie znaczenie. Na początku było słowo. później / zamykano ludzi. historia / lubi się powtarzać. czekam / aż słowo stanie się ciałem i wyjdzie / / na wolność. Słowo? Które słowo? Janowe sprzed dwóch tysięcy lat czy adolfowe sprzed dziewięćdziesięciu?

A wojna jest coraz bliżej. Szaleńcy / uwielbiają śnić o wielkości, zaczynają rozgrywać swoją grę na zaminowanym polu szachowym, a szary człowiek czuje się pionkiem, budzi się rano z sennego koszmaru z karabinem / w dłoni. obok trupy. tylko one // mówią ludzkim głosem. Postrzegane na ogół sympatycznie ptaki kołują nad dachami sąsiadów. Niewiele trzeba, by wylęgły się im małe pisklęta bomb, spragnione mojego / ciała. W tej naszej globalnej wiosce już nigdy nie powiemy – „daleko”. Wszystko będzie blisko – na długość lufy karabinu.

Konstandinos Kawafis i John Coetzee mogli sobie czekać na barbarzyńców. Jeden – by odmienili stary zmurszały porządek, drugi – by stanowili uosobienie wroga jako racji istnienia Imperium. Tymczasem barbarzyńcy już nadeszli, a my mielimy w ustach nic nieznaczące / słowa sprzeciwu /.../ coraz bardziej bezsilni / kryjemy się za tarczami liter.

Wojna niesie z sobą szczególną arytmetykę odejmowania i bezlitosną logikę pustki po.

Sąsiadka z naprzeciwka minus zabity mąż / równa się wdowa /.../ postawiono przy mnie znak / sierota. daremnie szukam // znaków dodawania.

Podmiot tych wierszy wciela się w mieszkańca kraju ogarniętego wojną. To jego oczyma oglądamy obejmującą coraz większe obszary pustkę:

Patrzę na miejsce po oknie.

Żołnierz, który wrócił do domu wpatruje się w wyrwę po drzwiach, gdzie // się żegnali.

Stoję na ósmym piętrze /.../ w miejscu okna / patrzący na sunące ulicą czołgi / żałując, że nie jestem // koktajlem Mołotowa.

W wyzwolonym mieście nie ma miasta, tylko przestrzenie pełne nieobecności.

Dramatycznie brzmi odniesienie do tradycyjnie przypisywanych chłopcom zabaw w wojnę, gdy rany zadawane pomidorami zastępowały / prawdziwe, a niewola polegała na zakazie wychodzenia z domu. Kiedyś matki znęcały się nad poplamionymi mundurami, teraz matka / wciąż bezskutecznie próbuje zetrzeć z niego // krew.

Wojenne dzieci, te najbardziej poszkodowane wciąż pojawiają się w wierszach Zawadowskiego.

Na gruzowisku domu małe dziecko. bezradne / jak mały psiak odebrany suce.

Dziecko z gruzów próbuje zbudować dom. /.../ rodzice bawią się z siostrą w chowanego.

Nie bała się gdy weszli do domu. myślała / że to chłopcy z podwórka przebrani / w dziwaczne uniformy /.../ czuła wstyd gdy  zdzierali z niej sukienkę.

W końcu najbardziej przejmujący wiersz słusznie wybrany przez autora jako przewodni dla całej książki – „ptaki spadające w niebo”. Piękny i gęsty od znaczeń. Aż chciałoby się obszernie je omówić i postawić przed oczy odbiorcy. Tylko po co. Czytelnik nie gapa. Dośpiewa sobie wedle własnej niepowtarzalnej wrażliwości.

 

ptaki spadające w niebo

 

ptaki moje przedszkole zaniosły do nieba. ludzie

widzieli jak unosiły je na skrzydłach. małe dzieci

podobne aniołom wzbijały się w chmury

jak latawce. matki kamieniały

rozsypywały się w popiół

który wznosił się w górę i oblepiał

skrzydła ptaków gdy te spadały

 

w niebo

 

Kolejne wiersze pozornie beznamiętnie prezentują nam wojenne obrazy.

Sanitariuszki, która podaje leki innym rannym tuląc do piersi // jego zdjęcie.

Męża, który trzyma jej wełniany sweter, pragnie choć tyle // dać jej ciepła na podróż do lodowatej // krainy nieba.

Kobiety, która nie wyjechała z miasta, bo ktoś przecież musi opiekować się // zmarłymi.

Mieszkanki metra z jedną torbą, w której nie pomieści dziewczęcych marzeń.

Trudno się dziwić, że podmiot tych wierszy zwierza się – zapomniałem co to przebaczenie, że próba nazwania żołdaka człowiekiem pozbawia oddechu jak kula snajpera. Nienawiść rozlewa się na rodziny napastników. Ich suki / w zrabowanych trupom futrach tańczą przed lustrami.

Na szczęście nie ginie wola walki i nadzieja. Gdy żołnierzom wyzwolicielom ze zgrozy wypadają karabiny, z grobu / wstają ich synowie. podnoszą je z ziemi // i ponownie wkładają im do rąk.

My, którzy przeżyliśmy próbujemy ocalić choćby ścieżkę pośród ruin / żeby nią po latach mogły spacerować // nasze wnuki. Brzmi znajomo, prawda?

„Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,

Będziemy stąpać po swych własnych schodach.”

Wiersze o powrotach, o odbudowywaniu życia autor umieścił na końcu książki. To cień optymizmu, nadziei. Choć odbite miasto przypomina stertę rozrzuconych klocków. /.../ żołnierz z karabinem. bezradny // jak dziecko, to przecież w końcu popalone czołgi i wozy pancerne staną się tylko / eksponatami w muzeum grozy. groby zarosną / wspomnieniami a dzieci powrócą do szkół. ptaki // do gniazd.

To ostatnie słowa książki Tadeusza Zawadowskiego. Ale dobra książka ma to do siebie, że wyzwala myślenie czytelnika.

O tym, że wojna w każdym wyzwala zło. Że można tylko mieć nadzieję, że przemilczane z przyczyn propagandowych akty brutalności żołnierzy ukraińskich wobec jeńców są naprawdę rzadkie.

O tym, że zło nie ma narodowości, tkwi w każdym z nas i tylko czeka na okazję, żeby wychylić łeb. Nie uwierzę, że w głowach niektórych z moich szlachetnych rodaków z poświęceniem pomagających uchodźcom z ukraińskiego piekła nie pojawiła się choć przez moment paskudna myśl – Dobrze wam tak za Wołyń – i chylę czoła, że potrafili ją ujarzmić.

O tym, że w chwili gdy wieża rosyjskiego czołgu wylatuje wysoko jak piłka futbolowa, jakaś Lenka zostaje sierotą, Katia – wdową, a Warwara jeszcze nie wie, że nie będzie nawet grobu syna, przy którym mogła by zapłakać.

Dobra książka ma to do siebie, że wyzwala myślenie czytelnika.

„ptaki spadające w niebo” Tadeusza Zawadowskiego wyzwalają wiele tego myślenia.

Jeszcze tylko życzenia pod adresem autora i nas – czytelników.

Oby nie sprawdziły się słowa ponurego motta tej książki:

nadchodzi noc.

czuła jak martwa kochanka.

Stanisław Szwarc

 

_________________

Tadeusz Zawadowski, „ptaki spadające w niebo”. Wyd. FONT, Poznań 2023.

 

 

Plakat

Kajetan Pyrzyński

 

Państwo i jego fałsz

 

Wstęp

 

Wiek XX był wiekiem industrializacji i wojen. Wiek zaś XXI, jak przewiduję będzie wiekiem pól torsyjnych i sztucznej inteligencji. Naszą rzeczywistość zmienią bardziej niż wcześniejsze rewolucje technologiczne (maszyny parowe, elektryczność, komputery) razem wzięte.

W 2013 roku zjedzono pierwszego hamburgera zrobionego z wyprodukowanych sztucznie komórek, a 7 grudnia 2017 roku wydarzyło się coś, co zmienia wyobrażenie o potencjale rozwoju. Tego dnia komputer Alpha Zero pokonał inny komputer Stockfisch 8 w szachy. Tu należy dodać, że pokonanym zastał ten, który wcześniej wygrał z szachowym mistrzem świata Garriem Kasparowem. Tego dnia sztuczna inteligencja stała się faktem. Ale najbardziej interesujące jest to, że komputer, który zwyciężył, gry nauczył się w ciągu 6 godzin od „swego przeciwnika” po czym go pokonał. W 2019 roku zbudowano pierwszego robota z żywych już żabich komórek. Robot ma własne DNA(!), a jego „ciało” choć nie ma odczuwania, po zranieniu samo się goi. Ponadto dziś faktem są już samochody autonomiczne, podobnie jak samoloty, GPS czy wiele innych systemów.

Jest więc już tylko kwestią czasu, kiedy kasjerzy, monterzy, projektanci, kierowcy, piloci, kompozytorzy, lekarze i wielu, wielu innych przedstawicieli zawodów stracą pracę na rzecz zrobotyzowanej sztucznej inteligencji. Jeśli do tego dodamy również, że niedługo wykorzystane będą pola torsyjne, a nowe systemy telefonii komórkowej będą już miały możliwość obserwacji neuronów mózgu, to mamy skalę wezwania. Celowo pomijam globalne ocieplenie, które może pochłonąć więcej ofiar niż ostatnie dwie wojny światowe. To nie wybujała wyobraźnia, a nadchodząca szybkimi krokami rzeczywistość. Nie możemy tedy pozwolić sobie na beztroskę i niszczące zajmowanie się tylko sobą. Dzisiaj wiedza rozwija się z zawrotną prędkością. Przypomnijmy sobie, że Internet, podobnie jak masowa telefonia komórkowa, nie mają nawet 20 lat. Wydaje się, że powinniśmy świat rozumieć coraz lepiej, a obserwując nasze podziały i to, że mamy najmniej innowacyjną gospodarkę w Unii, a innowacyjność na 46 miejscu, jest dokładnie odwrotnie. Dzieje się tak, ponieważ nie mamy wiedzy o sobie, o swojej świadomości, duchowości i podświadomych uwarunkowaniach. Odpowiedzialne zaś za rozwój społeczny i duchowy jednostek instytucje zajęte są polityką i sobą. Nie dbają o swoją misję.

Toteż, aby zrozumieć genezę naszych podziałów, napisałem książkę „Honestokracja – demokracja uczciwa” (www.kajetanpyrzynski.pl ). Aby zaś wyjaśnić, czym jest szczęście i jak o nie zabiegać, książkę „Ludzie szczęśliwi”.

Wybitny francuski polityk Alexis de Tocqaeville już w połowie XIX wieku stwierdził: ...demokracja wtedy się skończy, gdy rząd zrozumie, że może przekupić obywateli ich własnymi pieniędzmi. Jak nasza rzeczywistość odbija się w lustrze tego cytatu? Jak odpowiedzieć na pytanie co robić? Odpowiedzią niech będzie wypowiedź Alberta Einsteina: rozwiązanie problemów jest możliwe tylko na wyższym poziomie zrozumienia od tego, na jakim problemy powstały. Znaczy to, że naszych problemów nie można rozwiązać na obecnym poziomie ich rozumienia. Aby je rozwiązać musimy mieć więcej wiedzy.

W tym eseju zajmę się jej dwoma przejawami; dychotomią percepcji i fałszem.  

 

Dychotomia percepcji i fałsz

 

Od czasu jak tylko pamiętam interesowało mnie pytanie, od czego zależy odmienna percepcja myślowa. W jednej rodzinie, dzieci z tym samym wychowaniem, w dorosłym życiu mają ją zróżnicowaną. Jedne konserwatywną, osiadają w tradycji i rzeczywistość oceniają w oparciu o to co było, a inne jak żeglarz oceniają ją na podstawie tego, co mają przed sobą i wciąż poszukują nowego, a rower czy samolot są dla nich potwierdzeniem, że tylko ruch jest istotą. Dziś już wiadomo, że wynika to z dychotomii. Świat bowiem jak z cegieł, zbudowany jest z jej różnych odmian. Przypomnę, że dychotomia to współistnienie przeciwieństw; zło – dobro, lęk – miłość, siła – moc, emocja – świadomość, konserwatyzm – liberalizm, pesymizm – optymizm itp. Pierwszy element dychotomii, jak czas jest samorodny. Drugi wymaga czynu i pracy. Dziś już wiadomo, że konserwatyzm ma powinowactwo lękowe a ponadto tworzy przekonanie, że rzeczywistość jest tylko taka jakie jest jego o niej wyobrażenie. Liberalizm przeciwnie nie jest lękowy i rzeczywistość postrzega jako nieustającą zmianę.

Jak dowiodły badania opisane w książce  Jonathana Hedt’a „Prawy umysł” za percepcję odpowiedzialny jest (jak ujemna temperatura za lód) genetycznie uwarunkowany poziom lęku. Lęk jest tym czym mróz w klimacie. To on jest odpowiada za nasz klimat duchowy zwany mentalną duchowością. Percepcję determinuje więc mentalna duchowość, której nie należy mylić z religijnością. Jak klimat od temperatury zależy ona od osobniczej wibracji mózgu (4-28 Hz). Wychowawcze czy religijne więc rozwijanie lęku, to jak emisja CO2, jest tym czym ochładzanie naszego duchowego klimatu – obniżaniem duchowości.

Rozróżnia się  duchowość niska i wysoką.

 

Niska tym jest czym mróz w wodzie   

A z lękami zaś w naturze

I z przeszłością... tak jak w lodzie

Jest jak skała w swej strukturze

 

No a duch jej zamrożony

Tylko siebie on rozumie

Zaś tradycją nasycony

Jak być wolny już nie umie

 

Zaś wysoka w swej istocie

Co tu nie jest bez znaczenia

Jest jak para... stale w locie

I ma lotny stan skupienia      

 

Toteż ona... ta duchowość

Mając lotne swoje ego

Oraz lotną osobowość

Stale tworzy coś nowego

 

Tu należy dodać, że w Naturze stosunek duchowości niskiej do wysokiej jest fraktalem lodu w wodzie 90/10. Znaczy to, że 90% ma ją niską zaś 10% wysoką. To z tej proporcji i z prawa o samorodnym wzroście entropii wynikają narastające w czasie problemy z naszą demokracją.

 

Fałsz

 

Fałsz to wiara w kłamstwo. To wiara, jak w płaską ziemię w to co nie jest prawdziwe. On nawet w najlepszej wierze, zasłaniając prawdę, jak słoneczne promienie cień blokuje energię rozwoju. Choć jest niewidoczny i wydaje się być tak niewinny, jest niesłychanie groźny. A przez fakt, że nie posiadamy zmysłów do odróżnienia go od prawdy, podobnie jak nie możemy wyczuć CO2 – o braku energii rozwoju informują nas dopiero skutki. Niestety wiedza ta, jak odkrycie Kopernika jest wciąż ukryta i kłamstwo kwitnie jako sposób sprawowania władzy. Dawid Hawkins w książce „Oko w oko z jaźnią” pisze:  Miliony ludzi, całe narody, a nawet pokolenia wciąż na nowo są niszczone kiedy fałsz kreuje ich przekonania.  Prawda więc, jak promienie słońca jest konieczna do wyższej jakości życia i rozwoju. W społeczeństwach gdzie ta wiedza jest obecna, już za już „niewinne” kłamstwo, za zatajenie prawdy o obecności na przyjęciu w czasie pandemii Premier Anglii stracił urząd.

 

„Tylko prawda was wyzwoli”

Gdyż jest ona duchowością

Która będąc w faktów roli

Jest w istocie świadomością

 

Fałsz zaś jest jak cień w biosferze

Tłumiąc prawdę tak po prostu

Nawet gdy się w nią ubierze

To hamuje siły wzrostu

 

Dzisiaj nauka, polami morficznymi i teorią splątania kwantowego, tłumaczy mechanizm zła wynikającego z fałszu. Dlatego kłamstwo, jako źródło fałszu wypowiadane przez przywódców (wybrańców narodu) podobnie jak w sądzie, powinno być surowo karane i całkowicie wyeliminowane z życia publicznego, gdyż buduje fałsz i hamuje rozwój. Nauka odkryła kolejną tajemnicę Świata i zna już przyczynę dlaczego rośliny nie rosną w cieniu i ma postulaty braku rozwoju w fałszu.

Świat bowiem, w swoim urzekającym pięknie jest nie tylko spójny, ma swoje prawa ale jest też energią.

 

Ona w każdym jest spojrzeniu

W każdej naszej aktywności

W obserwacji i skupieniu

Jest po prostu w obecności

 

Ale również... tu już znojem

Tym że niosąc informację

Poprzez lęki lub spokojem

Tworzy inną jej narrację

 

To dlatego narracja zależy od duchowości, która jak pisze Dawid Hawkins determinowana jest wibracją mózgu. Wysoka jest lękową niska liberalną.

Kłamstwo, jak wspomniane CO2 jest zakłócaniem tego stanu, a jego skutkiem (jak w cieniu) jest zatrzymanie rozwoju. Każdy fałsz, jako zła energia, działa przeciwko naturalnemu rozwojowi. Dlatego państwa, gdzie fałsz jest determinantą, nawet przy wielkim bogactwie kopalin nie mogą się rozwijać. Ich dominantą będzie anty rozwój zaś ich ekspresją, zamiast mocy jest siła zła i walka.

O takim państwie napisałem wiersz. Przy czym nie jest ważne czy opisuje prawdziwe czy teoretyczne państwo.

 

Państwo i jego fałsz

 

Wiersz ten zagadką jest o narodzie

Który swą prawdę ma lodem skutą

Ale ponadto i to w urodzie

Jako ekspresję ma pychę z butą

 

A jego dusza też zamrożona

Ma to że niczym są dla niej ludzie

A zaś ze światem stale skłócona   

Fobie ma faktów a sens w obłudzie

 

W tej zaś obłudzie ma brak też skruchy

No a w tym braku jako obsesję

Ma żądzę wojny ma bomb wybuchy

Oraz ma stałą na innych presję

 

Toteż ta dusza w swoim posagu

Ma ciąg do złego a z ciemnej triady

Ma aż tyranię zaś los gułagu

Ma już z pogardy i z prawdy zdrady

 

No a problemy jej z człowieczeństwem

Czego brutalność jest potwierdzeniem

Są już obłędem gdyż okrucieństwem

Krzyczy że zło to w niej jest istnieniem

 

A że ma również kompleks wielkości

Zaś swoją dumę wciąż na temblaku

Toteż zasoby siły wrogości

Ma z ksenofobią zawsze w plecaku

...................................................................

Ale dziś wiemy nader dokładnie

Że prawda jest też tak jak oliwa

I kiedy fałsz już na dno opadnie

To ona wtedy na wierzch wypływa  

 

Na koniec powtórzę; świadome okłamywanie społeczeństwa powinno być prawnie zakazane, gdyż kłamstwo buduje fałsz a ten, mówiąc językiem porównań, w polu informacyjnym  wznieca „wiatr” konfliktów i utrudnień. Wieje w oczy, w kierunku przeciwnym do rozwoju. Ale nade wszystko samoistnie rodzi pesymizm.

 

A pesymizm to brak wiary

Jak też stała podejrzliwość

A ponadto swe ofiary

On poddaje wciąż w wątpliwość

 

To choroba świadomości

Która w swoich ma objawach

Brak nadziei i radości

I to w każdych życia sprawach

 

A że on się sam rozwija

Gdyż wirusa ma naturę

Toteż łatwo nie przemija

Bowiem lęku ma strukturę  

 

Nadzieją niech będą wyniki badań, które opisane w książce Dawida Hawkinsa „Siła czy moc”. Wynika z nich, że poziom duchowości podobnie jak kłamstwo, nawet zdalnie można już wykryć. 

Kajetan Pyrzyński

 

 

Plakat