Nowości książkowe

 

 

Plakat

 

 

Plakat

 

 

Plakat

Nasz patronat

 

II Ogólnopolski Konkurs Poetycki „O Laur Adama – 2024”

 

I Organizatorami II Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O Laur Adama – 2024 są: Adam Jarubas – Poseł do Parlamentu Europejskiego oraz Stowarzyszenie Kulturalno-Historyczne „Beldonek” w Pińczowie.

II Celem konkursu jest inspirowanie do aktywności twórczej, promowanie talentów literackich oraz popularyzacja twórczości poetyckiej.

III Warunkiem uczestnictwa w Konkursie jest nadesłanie zestawu trzech wierszy. Utwory nie mogą być wcześniej publikowane, ani nagradzane w innych konkursach. Jury oceni jeden z nadesłanych wierszy.

IV Tematyka i forma utworów jest dowolna.

V Prace konkursowe powinny być opatrzone godłem słownym (pseudonimem), a do nich dołączona koperta z tym samym godłem w adresie, zawierająca w zaklejonej kopercie kartkę z danymi autora (imię i nazwisko, adres do korespondencji, e-mail, ewentualnie numer telefonu ). Prace należy przesyłać w 4 egzemplarzach.

Warunkiem uczestnictwa w Konkursie jest dołączenie podpisanego przez autora oświadczenia o następującej treści: „Oświadczam, że zapoznałem się z treścią i akceptuję w całości regulamin II Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „O Laur Adama - 2024”. Wyrażam zgodę na przetwarzanie danych osobowych autora pracy konkursowej w zakresie i celach wskazanych w regulaminie”.

VI Jury powołane przez organizatora w składzie: Adam Gwara, Adam Ochwanowski, Adam Ziemianin oceni nadesłane utwory oraz przyzna następujące nagrody i wyróżnienia: I – 1000 zł; II – 700 zł; III – 500 zł oraz trzy wyróżnienia po 300 zł.

Nagrodzone i wyróżnione prace będą opublikowane na plakacie poetyckim i na portalach literackich.

VII Lista zwycięzców zostanie opublikowana na stronie: www.jarubasadam.pl i na portalach kulturalnych.

VIII Prace konkursowe należy przesłać do dnia 15 marca 2024 roku (decyduje data stempla pocztowego) na adres: Biuro Poselskie Adama Jarubasa 25-363 Kielce, ul. Wesoła 47/49, z dopiskiem „O Laur Adama” lub dostarczyć do siedziby organizatora.

IX Patronem medialnym Konkursu jest „Gazeta Kulturalna” i Radio z Qlturą, a patronem honorowym – Warszawski Klub Przyjaciół Ziemi Kieleckiej.

X Laureaci Konkursu zostaną powiadomieni o miejscu i terminie wręczenia nagród drogą mailową, bądź telefoniczną. Organizatorzy nie refundują kosztów dojazdu na uroczystość wręczenia nagród.

XI Pytania dotyczące konkursu należy kierować na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub do Adama Ochwanowskiego – tel. 660 271 154.

XII Organizatorzy nie zwracają nadesłanych tekstów zastrzegając sobie prawo do publikowania i cytowania w mediach nagrodzonych i wyróżnionych wierszy bez dodatkowej zgody autorów i bez honorarium autorskiego.

XIII Ochrona danych osobowych:

  1. Administratorem danych osobowych przetwarzanych w ramach konkursu jest Stowarzyszenie Kulturalno-Historyczne Beldonek w Pińczowie.
  2. W ramach konkursu Administrator danych przetwarzał będzie imiona, nazwiska, email oraz adres do korespondencji uczestników.
  3. Dane wymienione w ust. 2. przetwarzane są na podstawie zgody. Zgoda ta jest dobrowolna i możliwa do wycofania w każdym czasie. Wycofanie zgody nie wpływa na zgodność z prawem przetwarzania przed jej wycofaniem.
  4. Celem przetwarzania danych jest identyfikacja uczestników turnieju oraz umożliwienie powiadomienia laureatów o przyznanych nagrodach.
  5. Dane uczestników konkursu będą przetwarzane przez czas trwania konkursu i usunięte nie później niż po upływie 3 miesięcy od dnia jego zakończenia.
  6. Autor ma prawo dostępu do treści danych, prawo ich sprostowania, usunięcia, ograniczenia przetwarzania, prawo do przenoszenia danych, prawo wniesienia sprzeciwu przeciwko ich przetwarzaniu.

 

 

Plakat

Andrzej Walter

 

O Zbigniewie Milewskim raz jeszcze

 

Poznaliśmy się bodaj w 2012 roku, w Warszawie, w ministerstwie wódki i śledzia. Trwała akurat Warszawska Jesień Literacka i spędzaliśmy ten czas między innymi z Grażynką i Andrzejem Gnarowskimi, a Zbyszek chyba chciał sobie mnie obejrzeć – kim jest ów śląsko-krakowski rewolucjonista literacki. Padło na pierwszy z brzegu lokal na Krakowskim Przedmieściu i nie wiem do dziś co się wydarzyło, ale pamiętam to nasze pierwsze spotkanie. Okazało się chyba, że niejako jesteśmy na siebie skazani jako nieuleczalni miłośnicy i pasjonaci najstarszej i nobliwej Organizacji Literackiej w Polsce z ponad stuletnią już tradycją, a mianowicie Związku Literatów Polskich – łódź, którą nadal płyniemy po wzburzonych falach oceanu i którą chcemy jednak gdzieś obaj dopłynąć.

Kiedy czytam Zbyszkowe: – w poezji nie lubię ograniczeń, albo gdzie indziej – im więcej drogi tym mniej mnie, to czuję pewnego rodzaju jedność myśli, tożsamość spojrzenia na otaczającą nas tu i teraz rzeczywistość, choć z pewnością bardzo wiele nas różni, choćby wizja przyszłości Związku, wizje drogi literackiej, zaprzyjaźnione redakcje i style publikacji. Wiemy jednak obaj, że aby płynąć, i aby dopłynąć, aby ta odyseja miała w ogóle znaczenie i sens potrzeba swojego rodzaju dyplomacji, swojego rodzaju elastyczności uczestnictwa w sztormach życia literackiego, w zalewie szmiry i tandety, w donośności wołania o emocje i wartości. Trzeba wiedzieć kiedy i w jakim momencie ugiąć kark, a kiedy donośnie zaprotestować, choć i w tej materii różnią nas metody i koncepcje. Łódź będzie płynąć tylko wtedy, gdy pierwszorzędne znaczenie będzie miał mechanizm jej utrzymania na wodzie, a nie poszczególne rozdanie stopni, tytułów, posad czy kompetencji. I jestem pewien, że obaj wiemy i uważamy to właśnie za najważniejsze i priorytetowe w naszej wędrówce po ścieżkach literatury.

W twórczości nie lubimy ograniczeń

Zbigniew Milewski jest poetą manifestu i poetą tej ziemi. Można go też określić mianem nowoczesnego poety przyrody, ale tej która już była, jakby jej wspomnieniem i społecznym wymiarem, który zaciera się niejako w świetle naszych metropolii, ulic, miast i zgiełku codzienności. Zatem o tyle jest poetą nowoczesnym, że łączy stary świat z nowym cyberświatem i światem zubożałego języka. Spotkałem się ze zdaniem, że Jego najlepszym tomem są właśnie „Zagrabki” z roku 2012? To faktycznie tom trudny do rozpoznania. Tom tajemnych znaczeń, kodów i wizji wręcz, ze śmiałą metaforą, brawurowym wierszem współczesnej polskiej poezji i niesłychanym nowatorskim wyrazem. „Zagrabki” to był nowy głos poezji. Wielka szkoda, że ten tom jakoś tak przeminął zbyt mało doceniony przez publiczność i krytykę.

I mamy teraz „Konstelacje”. Jakby łagodniejsze już słowa, stonowane, wyciszone, bardziej poukładane i śmiem twierdzi zgaszone – im więcej drogi ty mniej mnie. Czy mniej? Z perspektywy stateczniejącego buntu i inflacji idealizmu to zapewne nas mniej, ale też więcej w nas rozwagi, konkluzji, wyważenia sądów, słowem tego bagażu doświadczenia życiowego pozwalającego stwierdzić – krew poety rozpostarła skrzydła w cudzych wersach (...)

Jakże to pięknie powiedziane... Krew poety rozpostarła skrzydła w cudzych wersach. Jesteśmy ulepieni z cudzych wersów. Chłoniemy je i przetwarzamy we własnych poszukiwaniach poezji, aby pisać i pisać swoje widzenie świata, swoje emocje, lęki, frustracje, zachwyty i wizje. Z nostalgią i smutkiem spoglądamy na rangę i rolę literatury we współczesnym nam świecie, pozycję pisarza, jego szacunek społeczny, jego wpływ na ten świat i jego nędzę na drodze ku wieczności. Wieczność nas wszystkich rozsądzi, pogodzi, zrówna. Wieczność pokryje nas patyną kurzu i być może, zapomnienia. Na razie jeszcze żyjemy. Takie to konstelacje, w których być może poezja opisuje świat jak dawniej proza. Zaczęła bowiem być może mieć takie powołanie, takie zadanie, może wyzwanie, skoro proza oddała swą szlachetność w ramiona sensacji, akcji i kryminału, to aby wyrazić uczucia, emocje i piękno ostała nam się li tylko poezja? Pytanie zasadnicze – jaka poezja? Jak napisana? Z jaką metaforą, w jakiej formie i jak... skrytykowana, czy niezrozumiale – akademicko, językiem totalnie oderwanym od rzeczywistości? Czy też może uczciwie, szczerze, prostolinijnie skrytykowana jakbyś pisał list do przyjaciela?

W tej optyce „Konstelacje” Zbigniewa Milewskiego coś znaczą, o coś ważnego pytają, zarysowują nam pewne myśli, orzeźwienia i koncepcje, przerywają ciszę wokół tej relacji prozy z poezją, materii z duchem i metafory z jazgotem współczesnej nowomowy skrótu i uprymitywnienia kolosalnego języka i komunikacji. Poeta celowo miesza szyki, formy i przekazy, prowokuje i sypie piasek słowa w tryby życia i percepcji. Pyta, odpowiada, szafuje słowem i tworzy równania z wieloma niewiadomymi, abyśmy nie zginęli w pustosłowiu i chaosie. Choć do chaosu musimy się przyzwyczaić niemal jak do Hadesu. Takie, ot determinanty stoją wyzwaniem przed naszym losem. Odwieczne zadanie i terapia z poezji. Konstelacje czyli kształty Twoich gwiazd, kształty Twoich marzeń, przechodzące w kształty rzeczy i codzienności. To my odpowiedzialni jesteśmy za ten kształt rzeczy. To my, zdamy sprawę na Sądzie Ostatecznym. Kto nas osądzi? Oby Ktoś zechciał...

(Kraków, 16 stycznia 2024)

Andrzej Walter

 

 

Plakat

 

 

Plakat

 

 

Plakat

Mirosław G. Majewski

 

Non Omnis Moriar

 

– Jak się pan czuje, panie Januszu?

Zwykle tym pytaniem rozpoczynałem nasze telefoniczne rozmowy z Januszem Majewskim. Niestety, nie zadam już więcej tego pytania. Nasze nocne rozmowy (obydwu nam dokuczała bezsenność) dobiegły swego kresu.

Ten znakomity artysta opuścił nasz ziemski wymiar, udając się w nieznane. Kiedy zapytałem pana Janusza, czy wierzy w egzystencję po śmierci, po chwili zastanowienia odpowiedział, że tego wykluczyć nie może. Tylko tyle, i aż tyle.

Odszedł 10 stycznia, w dniu urodzin swojego ulubionego aktora Wiktora Zborowskiego, który notabene kilkanaście lat wcześniej dał mi telefon do pana Janusza, polecając mnie jako... no właśnie, może jako dobrego słuchacza.

Przy pierwszej naszej rozmowie nie omieszkałem zapytać pana Janusza, czy to czasem nie nasze wspólne nazwisko zaważyło na udzieleniu zgody na wywiad. Pan Janusz odpowiedział, że bardziej referencje Wiktora, ale nazwisko też miało swoje znaczenie. Dziś mogę powiedzieć, że od samego początku poczuliśmy dobre fluidy, do tego stopnia, że pan Janusz Majewski wręcz zachęcił mnie, abym do niego dzwonił, o ile tylko będę miał ochotę, a on czas – tak zwyczajnie, na pogaduchy. Nie ukrywam, że z dziką rozkoszą skorzystałem z tej oferty. Pierwszy nasz wywiad „Bez nadziei, życie jest beznadziejne” ukazał się na łamach „Gazety Kulturalnej”. Wziął swoją nazwę z ostatniej odpowiedzi osiemdziesięciodwuletniego wówczas reżysera w związku z moim pytaniem, czy możemy mieć nadzieję na kolejne jego filmy (w co zupełnie nie wierzyłem, biorąc pod uwagę wiek pana Janusza). Zakładałem że film „Mała matura” jest łabędzim śpiewem tego wspaniałego artysty. Jakże się myliłem.

Pan Janusz zaskoczył widzów filmem „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy” (2015), dokumentem „Ostatni klezmer” (2017), kryminałem „Czarny mercedes” (2019) oraz dokumentem „Jazz Outsider” (2022), czym pokazał, że jest tytanem pracy. Rok wcześniej, będąc dziewięćdziesięciolatkiem, wydał swoją kolejną książkę „Maleńka”.

To tyle, jeżeli chodzi o sprawy kronikarskie, ale wróćmy do naszych rozmów, chociaż z tym jest wielki problem, biorąc pod uwagę pojemność „Gazety Kulturalnej”. Rozmawialiśmy jak Majewski z Majewskim, a dokładniej jak artysta z klasy okręgowej z artystą z superligi (przynajmniej ja to tak odbierałem). W tym miejscu mogę przytoczyć słowa pana Janusza:

Panie Mirku, nie ma sprawy! Będziemy rozmawiali, ile Pan chce. Od pierwszej rozmowy mam zaufanie do Pana, dlatego przystaję na to bez przymusu, w odróżnieniu od rozmaitych nudziarzy lub idiotek, którzy mnie wkurwiają. Więc bez obaw, zawsze po 23.00 jest OK, a gdyby coś kiedyś przeszkadzało, od razu powiem. Dobrej nocy!

To było dla mnie dobre otwarcie, byłem świadomy różnicy wagi naszych nazwisk, o osiągnięciach nie wspominając, tym bardziej czułem się wyróżniony taką przychylnością pana Janusza, której do dzisiaj nie jestem w stanie zrozumieć. Niejednokrotnie byłem zaskakiwany telefonami od pana Janusza, który ot tak, zwyczajnie, w biegu postanowił ze mną pogadać.

I gadaliśmy…

Z każdym dniem (a raczej nocą) dało się odczuć coraz większy wysiłek w głosie pana Janusza, który puszczał mimo uszu moje sugestie, aby może zakończyć nasze nocne rozmowy, twierdząc, że i tak nie zaśnie wcześniej niż o 3.00.

I gadaliśmy…

Nasze nocne rozmowy opublikowałem w trzech wywiadach, które ukazały się w trzech literackich periodykach. Materiału mam na sporą książkę, ale nie wiem, czy zrobię z tego użytek.

A teraz ostatni sms, który otrzymałem od Janusza Majewskiego na niespełna dwa miesiące przed jego odejściem:

Siedzę, bo chodzić coraz trudniej, a właśnie siedzenie to pogłębia błędne koło! Co do psyche: wypróbowałem wszystkie remedia, najlepsza jest terapia pracą i tym się zawsze ratowałem. Na drugim miejscu jest pies, miałem psy od zawsze, dopiero teraz już mieć nie mogę (VIII piętro, mamy skwerek, wybieg w odległości samochodowej), a już 12. rok mieszkam sam. Doszło do tego, że najbliżsi dwaj przyjaciele już odeszli na zawsze, cała moja generacja już odeszła, my dwaj z RP i jeszcze jeden (St. S.) naprawdę jesteśmy ostatni. Teraz seniorzy środowiska to moi uczniowie – Bajon, Falk, Barański, Machulski już prawie wszyscy w okolicach 80-tki. Stop! To zamienia się w lament, czego nie znoszę. Trzeba odczekać złe dni, w końcu przyjdą lepsze i tego Panu (i sobie) życzę! JM.

Kilkunastoletni okres mojej znajomości z panem Januszem Majewskim skończył się definitywnie. Już więcej nie zadam pytania: Jak się pan czuje, panie Januszu?

Nie będzie już więcej nocnych rozmów jak Majewski z Majewskim.

Ale czy na pewno?

W tym miejscu aż się prosi, aby zacytować Horacego:

Nie wszystek umrę, wiem, że uniknie pogrzebu cząstka nie byle jaka i rosnący w sławę...

Mirosław G. Majewski