Paweł Kuszczyński
Wołanie o powrót sprawdzonych wartości
„Korozja” to ósmy tom poetycki autorstwa Andrzeja Waltera. Przesłania w nim zawarte, nie tylko tytuł, potwierdzają wierność poglądom zaprezentowanym w ważnej pozycji krytycznoliterackiej, jaką stała się książka „Poezja mi wszystko wyjaśniła”, szczególnie tezy zawarte w dwóch uwagach wstępnych, a także w niektórych pomieszczonych tam recenzjach.
Według Słownika Wyrazów Obcych i Zwrotów Obcojęzycznych Władysława Kopalińskiego korozja to zmiany na powierzchni ciał stałych (np. skał, metali), wskutek (elektro) chemicznego działania środowiska (np. atmosfery, wody, roztworów elektrolitu). Znaczącą wyrazistość znajdziemy w łacińskich źródłosłowach: gryzienie, rozgryzać. Oczywiście Walterowi nie chodzi o opisywanie „gryzienia” oraz „rozgryzania” skał lub metali. Tytuł tomu ma charakter metaforyczny, symboliczny. Zresztą koncepcja książki jawi się mi na wskroś kreatywnie, żeby nie powiedzieć przewrotnie, co także należy odnieść do opisu współczesnej rzeczywistości. Zawartą w niej treść trzeba odczytywać ā rebours.
Epidemia koronawirusa, która dotknęła kulę ziemską w ostatnich kilku latach nie mogła pozostać niezauważona. Ta pandemia pozostaje nadal niewiadomą, nawet do końca nie wiemy skąd się wziął ten wszędobylski wirus, czy stał się następstwem nieprzemyślanego „majstrowania” z naturą? Odbywał się taniec najczęściej spóźnionych informacji podszytych spekulacjami. WHO nie przekazywała na bieżąco trafnych wskazań. Tylko koncerny farmaceutyczne mogły się cieszyć bajońskimi zyskami, z których nikt nie próbuje ich rozliczyć. Szczepionkowe zakupy nie do końca okazywały się szczęśliwe. Niezliczeni pozostali spadkobiercy pocovidowych powikłań. Aż dziw bierze, że to mogło się zdarzyć w epoce gęstej od informacji i newsów.
Jedynie oczekiwanie na śmierć pozostaje człowiekowi niezmienną:
chyba już nigdy więcej
nie dogoni szczęścia
nie mrugnie nie zaśpiewa
nie poda ręki
nie pomacha czule
(z wiersza „Covidaspicjum-20”).
Dziesiątki milionów przedwczesnych zgonów napełniły traumą chwiejną atmosferę. W tytułowym wierszu znajdziemy obrazy patologii współczesnych czasów: niczym nieuzasadniony pośpiech, zagubienie pozbawione refleksji zastanowienia nad sobą, celem życia, utracenia naturalnej spontaniczności, niezauważania drugiego w biegu donikąd:
w ciemnym pokoju
w korowodzie dni wypełnionych
gonitwą za niczym
nasze oczy
porozrzucane bez godzin i nadziei
bez wyrazistości
spojrzeń... bezładnie płynącego
czasu... krzyk nie pachnie krzykiem
oczekiwaniem
na nic
Pogubione zostały imiona, a przecież to, co naprawdę istnieje ma Imię. Zatraca się w ten sposób i poezja. Kto kogo dziś bezinteresownie zauważa:
coraz mniej światła
cienie blakną od lęku
coraz mniej życia
nasze imiona przestały znaczyć
(z wiersza „Imiona bez znaczenia”)
Zatraciła się wyrazistość, zszarzały kolory, zagubiła ciągłość życia, wszystko za późno, wszystko poniewczasie:
za późno
na Ziemię i na dotyk nieba
o smaku kremówki
(jakże trafiona alegoria)
tomy słów skurczyły się
w paszczach bibliotek
naga otchłań
…
Nikogo tam nie było
tylko głosy
bez oczu bez ust bez wczoraj
(z wiersza „Za późno”)
Żyjemy w wieku, który zatraca humanistyczny wyraz, zagubione zostały: cisza i biel:
Ten wiek karmi się tobą
lękiem
rezygnacją z ciszy
pustym miejscem
w ostatnim przedziale
już wiemy po co były
obozy
do czego służy
człowiek
dokąd odchodzą
wiatr i dym
(z wiersza „Nieistniejący wiek”)
Jak przystało na doskonałego mistrza sztuki obrazu, znajdujemy w książce pełną swoistego symbolu fotografię matki Autora, Krystyny, której zresztą, jako kochanej Mamie, dedykowany jest tom. Wydaje się, że to charakterna kobieta, Pani pełnią walorów naznaczona.
Ukazują się ciągłe powroty do poprzednich lat, do dzieciństwa, jawiącego się macierzą duszy każdego artysty, w którym znajdujemy na poły realia jak i pełne marzeń pragnienia, niezmienne fantazmaty:
dziś
bogów już nie ma
(zapewne o zmierzch autorytetów tu chodzi)
niebo jest czarne
noc duszna
wracam do siebie wracam do ciebie
wracam gdzieś do źródeł
tylko powiedz mi proszę
gdzie to jest?
Przejmująco brzmią strofy dla Mamy:
Kocham Cię Mamo
także wtedy
kiedy mówisz cicho
że boisz się umierać
ja też się boję
krzyku mew
na nieznanym brzegu
i obcego nieba i boję się okrutnej
bramy wieczności
za nią podobno
już tylko spokój i raj
(nie należy zapominać o tym, że śmierć jest jedyną szansą spotkania,
zobaczenia Boga).
Oryginalnie rozprawia się Autor z polskimi historycznymi przypadłościami:
nasz kuchenny mesjanizm
stygł przy okrągłym stole
zwątpienia i po latach
okazał się kakofonią zbędnych
losów … potem powódź
zebrała żniwo
postradała cokoły
ukradła nadzieję
Lasy dające wytchnienie wielu ludziom, nie znajdują dziś spokoju. Gdzieś pogubiło się pro publico bono:
pozostał słup ogłoszeniowy
w betonowej dżungli
a na nim plakat
naddarty nieco
sprzedam las
cena nie gra roli
(z wiersza „Bibeloty”)
ten świat
rozsadził lęki rozproszył słowa
przygarnął klaunów obnażył
stańczyka
być albo nie być
przyodział w groteskę
i głęboki cień
(z wiersza „Rozmyślania na szczycie góry”)
Los poezji we współczesnych czasach, w wieku wątpliwości ukazują słowa:
jest tu bezradność gladiatora
który opuścił tarczę
za tarczę mając
wiersze
(z wiersza „Arena”)
Gorzkie są problemy z personifikacją człowieka:
moja osoba bez osoby
jak wiersze
bez nazw
(z wiersza „Czym jest prawda”), a co ze statusem poetów?
pośród was
mędrców ciszy
głęboko ukrytych
w słowach i wersach
nie na sprzedaż
to nam jeszcze pozostało
harfa i miód
alkohol i brud
zatroskane twarze
blizna na papierze
metafora bliskości
w kielichu zdarzeń
(z wiersza „Najazd poetów”)
to chyba jest tak
że słowa mają duszę
i tam mieszkają
bywa i tak:
z naszych kieszeni
wyrastają zakrwawione wiersze
bez żadnej duszy
(z wiersza „Rozważania duszy”)
Cierpimy na nadmiar poetów, w kraju poezji i wolności:
resztki elementarne połączą się
pod skórą zwiotczałą
od słów
(z wiersza „Wypłowiały sen”)
nikt nie wie
czym jest poezja
(z wiersza „Na dnie”)
Oto poeta – powiem – ukrzyżowany czasem i gorączką własnych słów. (z wiersza „Jest zimno”) Odsuwana i mglista jest dzisiejsza wiara…:
potem uwierzyli
w projekt
projekt był wieloznaczny wielowarstwowy wielozadaniowy
i wielokrotny
był trzeźwo osadzony
w innych projektach
które zaprojektowano
aby ciągle coś projektować
Potwierdza się nieśmiertelność Hansa Christiana Andersena w „Nowych szatach cesarza”. Trafiamy na oryginalny wizerunek Krakowa:
Kraków mój to coś
na zawsze
stuka końskim kopytem
smok wypuszcza ogień
Wisła koi czas
w zakolach myśli
kryją się wszystkie poronione poranki
(z wiersza „Gdzie mieszka smok”)
Polacy potrafili wybić się na wolność, niepodległość, suwerenność, a nie mogą osiągnąć zwyczajnej normalności, nieustająco muszą stawać się, gdy innym nacjom wystarcza bytowanie. Czas refleksji musi wypełnić cisza, by można porozmawiać ze sobą:
cisza... ratunek świata
motyw przewodni
cisza odpowiedź najgenialniejsza
rachunek sumienia
cisza w której wykuwa się
każdy bóg i w której rodzi się
nadzieja
Spotykamy, podobnie jak u Brodskiego, ten motyw towarzyszący pisaniu poezji:
czysta kartka
jak romans sensu i snu
albo jeszcze coś
na zdumionych łączach
(z wiersza „Kilka słów o poezji”)
Rdza, będąca następstwem procesu korozji pojawia się w tomie jeden raz i tylko w formie przymiotnikowej:
w twojej lekko już
pordzewiałej wannie
tylko cisza
pojmuje
zdrętwiałą codzienność.
Zasadnie byłoby o dziwo wystąpić „w obronie” rdzy, która sygnalizuje nieuchronnie pogłębiającą się korozję. Zresztą rdzę, gdy nie zżarła zbytnio metalowego przedmiotu można usunąć i nadal z niego korzystać i ponownie cieszyć oczy błyszczącym połyskiem. (tu też ma miejsce wszechobecny paradoks). Dlaczego tak można widzieć problem korozji? Dostrzegam bowiem nadzieję: korozja nie zżera natychmiast, błyskawicznie rzeczy, ale konieczna jest ich ochrona oraz niezbędna o nie dbałość. Zresztą i tutaj pojawia się mądrość natury: świat i zjawiska zmieniają się stopniowo. Nie zapominajmy o istnieniu szlachetnych metali (platyny, złota, srebra), które, jakkolwiek w ograniczonym stopniu, również ulegają korozji.
Podobnie przedstawia się zagadnienie potrzeby i konieczności trwałego zachowania wartości humanistycznych, sprawdzonych przez wieki oraz kształtowania, bardzo rzadkich dziś, szlachetnych ludzkich postaw. Właśnie o to zabiega, a nawet walczy w swoich znaczących dokonaniach poetyckich i krytycznoliterackich Andrzej Walter.
Paweł Kuszczyński
_____________________
Andrzej Walter, Korozja. Redaktor prowadzący: Szymon Gumienik. Korekta: Zespół. Projekt okładki: Andrzej Walter, Krzysztof Galus. Wydawca: Marszałek Development & Press, Toruń 2020, s. 64.
Elżbieta Musiał
By historia się nie powtarzała
Deskrypcja wojny w wierszach Tadeusza Zawadowskiego, czyli gdy prześpi się wszystkie budziki
Wiersze Tadeusza Zawadowskiego są dojmujące. Poszczególne utwory, a nade wszystko ich suma budują przenikliwe studium człowieka najpierw stopniowo pozbawianego wolności, przez którego na koniec przetacza się bezwzględność wojny. Przedstawienia z trylogii „budzikowej” („budzik z opóźnionym zapłonem” z 2019 roku, „dopóki budzik tyka” z 2020 oraz „raport z czasów zarazy” z 2021) na wielu poziomach i w różnych aspektach sygnalizowały kroczące zagrożenie i wzmagający się lęk przed zawężającym się polem autonomii. W najnowszym tomie „Ptaki spadające w niebo” (2023) człowiek stoi już w pożodze wojny, która ma wymiar totalny. Jej okrucieństwo mierzone jest tragedią ojca, matki, dziecka, odbija się w ich oczach.
na gruzowisku domu małe dziecko. boleśnie bezradne
jak mały psiak odebrany suce i oddany w ręce nowego
właściciela. ktoś próbuje je przygarnąć tłumaczyć
że wojna. oczy dziecka ogromnieją.
próbują zmieścić rosnące
przerażenie.
(przerażenie, s. 35).
Te wiersze rozdzierają. Trzymają w bolesnym uścisku, lecz niepodobna ich opuścić. Odarte z jakiegokolwiek promienia nadziei i sprowadzone do prostego opisu obezwładniają. Lecz czy w ogóle można to porównać do paraliżującego bezwładu u tych, którzy widzą gwałt czy doświadczają przemocy?
każdy totalitaryzm prowadzi do wojny. na początku
wygląda niewinnie. jak gra w szachy. najpierw
dzielone są piony. na białe i czarne. to one
zbijane są pierwsze. później przychodzi kolej
na gońców przynoszących wieści o przegranych
bitwach. król ukryty za podwójną gardą porównuje
straty po obu stronach. nie toleruje
porażek. jutro
podzieli kolejne piony
(gry w szachy, s. 9)
Jak na dłoni widać odsłonę mechanizmu, który znają dyktatorzy. Skłócanie, wojenki i zmiany. Ale najpierw te nieznaczne, które stopniowo narastają i przekraczają granice – zdawałoby się – nie do przekroczenia. Zwykło się to nazywać syndromem „gotującej się żaby”. Tak właśnie przesypia się kolejne ostrzeżenia, a potem „ktoś staje na balustradzie / mostu inny wywija sztandarem jak złamanym skrzydłem”. Lecz na nic spóźnione gesty, choćby wymowne. Przychodzi moment, w którym fali destrukcji, przeraźliwie nieludzkiej, już nie da się powstrzymać. Nie raz pokazała to historia, która ma uczyć, lecz nie uczy, za to lubi się powtarzać. Można spytać, po co ona w ogóle nam potrzebna, skoro potrafią z niej czerpać tylko autorytarne, chore na wszechwładztwo umysły; jeden decyduje o losach wszystkich, jeden zabiera wolę i wolność pozostałym.
nadeszli barbarzyńcy a my tacy bezbronni. zaskoczeni
chwilą nieuwagi nie potrafimy zrozumieć naszej słabości.
zaciskamy pięści i mielimy w nich nic nie znaczące
słowa sprzeciwu. oni zaś krok po kroku zagarniają nasze
przestrzenie i budują w nich swoje zamki. jeszcze
łudzimy się że z piasku i że wiatr je rozwieje lub zmyje
nadchodząca fala. coraz bardziej bezsilni
kryjemy się za tarczami liter szukając tam
ocalenia.
(nadeszli barbarzyńcy, s. 13)
Czym są te tarcze liter, które miałyby ocalać? Czy to spisane prawo, które za nic ma autokrata? A może to jest ucieczka w wiersz, w wewnętrzny dom? Ten powyżej mówi o pełzającym zamachu na wolność, o zignorowanych sygnałach. I o konsekwencjach ślepoty większości. Ślepoty w imię spokoju, lecz nie pokoju.
stary świat schodzi do podziemia. krok po
kroku. ostrożnie ważąc każde stąpnięcie. wciąż
śnią mu się po nocach dobre zakończenia. jednak
z nastaniem dnia coraz bardziej zapadają się
w przeszłość. nowe wylewa się na wierzch.
ma zapach palonych migdałów
i piołunu.
(nowe, s. 14)
Tom „Ptaki spadające w niebo” w całości jest obrazem wojny. A ta zawsze jest zbrodnią i wszędzie wygląda podobnie: śmierć, okrucieństwo, bezdomność, pożoga, niewola, pogarda. Dramatem ludności cywilnej też rozgrywa się wojny. Pokonanym nie jest wyłącznie żołnierz. Główny agresor, czyli „król ukryty za podwójną gardą”, daje ludziom lekcje szachów. Wiemy, jaki koszmar dzieje się za naszą wschodnią granicą. Czy dla Autora był impulsem do napisania 50 nowych wierszy, będących kontynuacją wcześniej podjętej tematyki i niejako wynikiem „przespania wszystkich budzików”?
próbuję nazwać rosyjskiego żołdaka
człowiekiem. jednak słowo
nie przechodzi mi przez gardło.
pozbawia oddechu jak kula snajpera.
przed oczyma mam tylko pijanego
moskala mordującego i gwałcącego
kobiety i małe dziewczynki. ich zapłakane
twarze budzą mnie w środku nocy
i nie pozwalają zasnąć. patrzę na nie
i wyję jak pies.
(bezdech, s. 41)
Mamy więc konkretne odniesienia do rosyjskiej agresji i barbarzyństwo rosyjskiego żołnierza w Ukrainie, choć sama nazwa Ukraina w wierszach nie pada. Autor nawiązując do tej konkretnej, tak naprawdę przedstawił oblicze wojny jako takiej. Bo definicja i matryca każdej wojny jest taka sama. Więc wszystko jedno gdzie się toczy i jakie się w niej wytoczy działa – zbiera nieludzkie żniwo.
zawsze toczy się jakaś wojna. różnią się tylko
jej formy i barwy. zwycięzcy
i zwyciężeni.
Powyższa miniatura o tytule „wojna”, która wprowadza w tom, szeroko otwiera tematyczny nawias. Autor sugeruje, że możemy weń wpisać wszelakie konflikty, od zbrojnych po osobiste. A przy tym pamiętać, że skutkiem każdej jest klęska przynajmniej jednej ze stron oraz straty i dramat po obu stronach. Wojny nie omijają ani bezbronnych, ani dzieci. Traumatyzują wszystkich; „nie bała się gdy weszli do domu. myślała / że to chłopcy z podwórka przebrani / w dziwaczne uniformy. nieraz / przecież bawili się w przebieranki. jej młodsza / siostra też się do nich uśmiechała. tylko / matka jakoś dziwnie pobladła i zasłoniła je / rękoma” (fragm. chłopcy III, s. 39).
Wiersze są wołaniem o opamiętanie, biciem na alarm i ostrzeżeniem pogłębionym o deskrypcję przemocy aktualnie dziejącej się. Są też przenikliwym wejrzeniem w mechanizmy wojny oraz w polityczne rozgrywki o dyktaturę.
w państwie policyjnym ludzie kundlą się bardziej
niż zwierzęta. najpierw próbują zerwać się
z łańcucha. z czasem jednak tak bardzo
wrasta on im w skórę że myślą iż jest
częścią ciała. nie mogą już
bez niego żyć. warczą
na tych którym udało się
wyrwać na wolność. próbują
dobrać się im do gardeł.
(na uwięzi, s. 6)
Już choćby powyższe wiersze mają wydźwięk mocno emocjonalny. Tadeusz Zawadowski emocje uruchamia świadomie i niezwykle umiejętnie. Narracją porusza wyobraźnię (a właściwie niewyobrażalne), a sytuacje przedstawia z różnych pozycji, również ofiar, w tym na poziomie ich percepcji. Dlatego też przekaz uderza ze zwielokrotnioną siłą. Okrucieństwa w niektórych obrazach niemal dotykamy.
Przenikliwie wejrzenie w mechanizmy zniewolenia, wręcz zdemaskowanie ich, ale też sugestywnie budowane obrazy i przemyślane konstrukcje dają poczucie lektury naładowanej wartościami, po prostu mądrej. Przy tym bolesnej jak sam temat. Lecz te wiersze muszą takie być – jeśli mają „otwierać oczy” i być przestrogą.
Elżbieta Musiał
___________________
Tadeusz Zawadowski, Ptaki spadające w niebo. Projekt okładki i opracowanie graficzne: Joanna Kulhawik. Redaktor serii i tomu: Łucja Dudzińska (tom 66). Wydawca: FONT, Poznań 2023, s. 60.
TADEUSZ ZAWADOWSKI – poeta, redaktor, krytyk literacki; urodził się 9. 12. 1956 r. w Łodzi, od 1981 roku mieszka w Zduńskiej Woli, gdzie współtworzył Klub Literacki „TOPOLA” ( którego był nieformalnym liderem i redaktorem serii wydawniczej Biblioteka TOPOLI ) oraz Klub Twórczej Pracy „BEZ AUREOLI” . Członek Związku Literatów Polskich. Laureat około 250 międzynarodowych i ogólnopolskich konkursów literackich oraz wielu nagród literackich m.in.: POLCUL FOUNDATION ( w kapitule m.in. Jerzy Giedroyć, Gustaw Herling – Grudziński, Jan Nowak – Jeziorański) oraz za całokształt twórczości literackiej: IANICIUSA imienia Klemensa Janickiego, Nagrody Ekspresjonistyczną FENIKSA im. Tadeusza Micińskiego i SUPER CYSIORA. Za dokonania na rzecz rodzinnego miasta przyznano mu tytuł Zduńskowolanin Roku 1999 oraz medale Zasłużony dla Miasta Zduńska Wola (2008)i Zasłużony dla Powiatu Zduńskowolskiego (2010). Minister Kultury i Sztuki w roku 1995 przyznał mu tytuł Zasłużony Działacz Kultury. Jest autorem blisko dwóch tysięcy publikacji w ogólnopolskiej, emigracyjnej i zagranicznej prasie literackiej. Swoje wiersze i teksty krytyczne publikował w około 250 antologiach literackich. Były tłumaczone na języki: rosyjski, łotewski, chorwacki, bośniacki, serbski, słoweński, macedoński, grecki, hiszpański, włoski i angielski. Wydał 18 tomów poetyckich: Fotoplastikon (1987), Witraże (1991), Demony (1992), Przedrośla (1994), Listy z domu wariatów (1995), O Elizabeth, Berenice i jeszcze innych kobietach (1997), Krajobraz z kroplą w tle (1997), Lustra strachu (2000), Ścieżka obok raju (2005), Między horyzontami (2006), Powrót do domu wariatów (2007), Listy i cienie (2011), Kiedyś, (2014) – Nagroda Literacka im. Ryszarda Milczewskiego – Bruno i wyróżnienie XXXVII Międzynarodowego Listopada Poetyckiego , Mrówka (2017) oraz „budzik z opóźnionym zapłonem” – nominacja do Nagrody Literackiej 43. Międzynarodowego Listopada Poetyckiego, (2019), „dopóki budzik tyka” (2020), raport z czasów zarazy” ( 2021) i „ptaki spadające w niebo” (2023).