Nowości książkowe

 

 

Plakat

Łucja Fice

 

Eskapada do lasu

 

Od jakiegoś czasu bawię się w detektywa, próbując rozszyfrować pewną tajemnicę. Szukam wiedzy w Necie, wykonuję telefony, szukam książek  na temat pracowników przymusowych w III Rzeszy. Jak myśleć i pisać o wojnie, której się nie doświadczyło? Jak pisać o strachu, przemocy, gwałtach, upokorzeniach, głodzie, tęsknocie, gdy ma się wiedzę z opowiadań świadka i wiedzę historyczną z książek? Czy mam prawo ubierać zdania w metafory i karmić czytelnika nadzieją, że to się już nigdy nie powtórzy? W obliczu wojny w Ukrainie i sytuacji na świecie, śmiem twierdzić, że jednak historia na okrągło się powtarza. Jestem tematem wojny zmęczona, która wylewa się z mediów, a nawet cieknie z mojego kranu. To był znaczący powód, bym tego upalnego dnia odpoczęła psychicznie, opuściła swoje cztery kąty i zrelaksowała się w dzikim miejscu. Chciałam dać sobie uwagę wzajemnej zależności pomiędzy Naturą, a moim umysłem. Teraz wiem, że podświadomie chcę się ustrzec, przed czymś, co może dopiero nastąpić, a sekundowe przebłyski czegoś niespodziewanego tlą się w mojej głowie.

Pogoda zapraszała do lasu. Na tej długiej wycieczce omal się nie zgubiłam, jak w jakiejś dżungli. W tym ryzyku zagubienia się odczułam, jak bezosobowo działa na mnie Natura. Było to spontaniczne doznanie cierpnięcia skóry na zewnątrz i gdzieś w środku. Odkryłam, jak wielką tajemnicę, że źródło strachu było tylko w mojej głowie. Postanowiłam trzeźwo spojrzeć na tę kwestię tak, jak trzeźwa jest w każdej chwili natura lasu. Przecież drzewa się nie boją. Wróciłam cudnie odprężona, zresztą, jak zawsze po długich samotnych wyprawach. Zawsze wtedy odchodzi ode mnie poczucie zablokowania, tego wewnętrznego zapchania brudnymi myślami. Odczuwam wtedy rozluźnienie, fluktuacje niewidzialnej energii, co wzmacnia w sposób fizyczny moje ciało. W sercu obserwuję te metafizyczne zmiany, aż po pustkę w umyśle. Uwielbiam takie  momenty, kiedy  nie pływam w tej zupie strachliwych myśli, bo wówczas  daję uwagę czemuś doskonałemu, czemuś, czego sama nie rozumiem, a co pochodzi od Matki Natury. Tak działa na mnie las, który potrafi wprowadzić mnie w lekki stan uśpienia, podczas którego odbieram wrażenie, że drzewa leczą mnie hipnozą, choć niezupełnie jest to hipnoza, bo moje oczy odbierają nieskażony jeszcze  obraz przyrody. Nie jestem w stanie pominąć orgii leśnych barw i zapachów, tego tańca leśnych żyjątek, na które zawsze zwracam uwagę począwszy od koron drzew do samej ściółki. Te krągłości drzew i zresztą całej Natury zawsze wprowadzają mnie w nowe zdumienie, jakbym była w lesie po raz pierwszy i dopiero teraz zauważyła, że wszystko jest okrągłe. Demokryt miał rację, że nic nie jest proste w swej atomowej strukturze. Kiedy w tej chwili tak stylizuję duchowe wrażenia, nic nie jest dla mnie ważne. Żadne tajemnice świata, polityka, ekonomia czy wojna w Ukrainie. Nie mam zamiaru, by słowo wojna odebrało mi przyjemność formułowania subtelnych, kwiecistych myśli. Będzie dobrze, będzie dobrze. Choć wojny dobrze zaplanowane, to myślę, że doczłapię do naturalnej wyznaczonej mi przez przeznaczenie śmierci. Takich kwiecistych myśli życzę tym, którzy mnie czytają i tym którzy nie czytają. Kiedy świat wypięknieje w naszych głowach, to może wypięknieje też w tej materialnej rzeczywistości 3D?

Łucja żaden autorytet.

Łucja Fice

Fot. w tekście: Andrzej Dębkowski