Nowości książkowe

 

Plakat

Zbigniew Świętokrzyski

 

Za tamtymi drzwiami

    

„Za tamtymi drzwiami” to zbiór opowiadań, w którym Sławomir Rogowski próbuje uchwycić coś, co najczęściej umyka zapisowi: pamięć prywatną, rodzinną, splątaną z historią i lokalnym doświadczeniem. Już we wstępie autor deklaruje, że nie chodzi mu o dokument ani o kronikę, lecz o opowieść splecioną z głosów, fragmentów, echa – taką, w której prawda emocji jest ważniejsza od faktograficznej dokładności. I rzeczywiście, lektura tomu przypomina wędrówkę po starym domu: każde drzwi prowadzą do innego pomieszczenia, ale wszystkie otwierają się na wspólną przestrzeń pamięci.

Sam tytuł jest niezwykle nośny. „Za tamtymi drzwiami” – to może być sąsiedzkie mieszkanie na warszawskiej Hożej, za którego ścianą toczy się równoległe życie, ale też próg między dzieciństwem a dorosłością, między prowincją a światem, między przeszłością a teraźniejszością. Rogowski chętnie pokazuje, że drzwi nie tylko oddzielają, ale i łączą; są miejscem podsłuchu, wyczekiwania, przechodzenia. To w nich koncentruje się sens wielu opowiadań.

Najmocniej wybrzmiewają teksty zakorzenione w świętokrzyskim pejzażu. Tam, w cieniu Łysej Góry, wojna, przesiedlenia i zwykłe sąsiedzkie sprawy splatają się w opowieści z pogranicza mitu lokalnego. Rogowski ma dar wydobywania z „peryferii” tego, co uniwersalne. Jego bohaterowie, choć często mali w sensie społecznym – jak Benek, karłowaty uciekinier z lasu – stają się wielcy w wymiarze symbolicznym.

Opowiadania unikają pompatycznego tonu. Zamiast heroiki dostajemy wojenne szarości: rozmowy o butach na front, handlowe przetargi, smugi strachu w codziennych gestach. Historia wielka (fronty, okupacja, ideologie) przenika do historii małej (kłótnia sąsiedzka, msza, praca przy budowie kościoła), a obie nawzajem się tłumaczą. Szczególnie poruszające są sceny, w których sakralne obrazy – jak konsekracja mstyczowskiego kościoła czy łaciński wiatyk – spotykają się z doświadczeniem wojennej brutalności.

Rogowski pisze językiem oszczędnym, ale wielowarstwowym. Z jednej strony mamy ton gawędy – ludowe powiedzonka, naturalne dialogi, sąsiedzkie „gadki przez drzwi”. Z drugiej strony, autor potrafi wejść w liryczny rejestr, w którym echo kroków w pustym kościele staje się metaforą pamięci. Właśnie ta zmienność tonacji sprawia, że opowiadania czyta się jak palimpsest: spod potocznych zdań prześwituje coś większego, głębszego, czasem niepokojąco duchowego.

Największą siłą tomu jest umiejętność uchwycenia „mikro-historii”, które rezonują szerzej niż ich skromna skala. Rogowski potrafi sprawić, że obraz kota na parapecie, ślad buta w śniegu czy echo głosu w świątyni brzmią jak symbole całej epoki. To literatura pamięci, ale pamięci żywej, cielesnej, przesyconej zapachem, kolorem, fakturą.

Słabsze mogą się wydać te fragmenty, w których narracja zbliża się zbyt mocno do dokumentalnego tonu – wtedy napięcie literackie nieco opada, a czytelnik ma wrażenie, że autor referuje fakty zamiast je opowiadać. Na szczęście to raczej wyjątki niż reguła.

W czasach, gdy literatura chętnie sięga po wielkie narracje globalne, Za tamtymi drzwiami pokazuje wagę opowieści lokalnej. Rogowski przypomina, że „peryferie” mogą być sercem doświadczenia, a historie rodzinne i sąsiedzkie nie są mniej ważne niż dzieje wielkich miast. To książka dla tych, którzy cenią w literaturze głos intymny, zakorzeniony w miejscu, ale otwarty na uniwersalny wymiar ludzkiej pamięci.

Zbigniew Świętokrzyski

 

________________

Sławomir Rogowski, „Za tamtymi drzwiami”. Wydawnictwo MUZA, Warszawa 2024.