Nowości książkowe

 

 

Plakat

 

 

Plakat

 

 

Plakat

 

 

Plakat

Romuald Mieczkowski

 

Wilno w Gdańsku

 

Drodzy Przyjaciele, Szanowni Państwo!

Uprzejmie informuję, że w dniach 2-4 września przedstawiciele „Znad Wilii” (w godz. 10-20) zostali zaproszeni do udziału w bogatym programie festiwalu „Wilno w Gdańsku”. Będę również podpisywał swoje książki, obecni będą autorzy litewscy: Birutė Jonuškaitė, Daina Opolskaitė, Tomas Taškauskas oraz Viktoras Rudžianskas, autorzy gdańscy.

Swoją książkę reportaży o Ukrainie w latach 2014-2018, w „pierwszej fazie” wojny, zaprezentuje Maciej Mieczkowski. Spotkajmy się przy stoisku ZNAD WILII będą również obrazy z Litwy. Czynna będzie wystawa fotograficzna „Wilno w obiektywie Romualda Mieczkowskiego” w Olivia Centre, al. Grunwaldzka 472 (otwarcie 1 września o godz. 19).

Zapraszamy!

Romuald Mieczkowski

Na zdjęciu: Romuald Mieczkowski oraz Ambasador Litwy w Warszawie Eduardas Borisovas z Małżonką przy stoisku ZNAD WILII (Gdańsk 2021 roku). Fot. Edward Jasiński.

 

 

Plakat

Wystawa poezji konkretnej

 

Monochrome

 

„Monocrome” to najnowsza wystawa poezji konkretnej, przygotowana przez Juliusza Erazma Bolka – laureata Światowego Dnia Poezji, ustanowionego przez UNESCO. Ekspozycja będzie dostępna w renomowanej (Galerii –1) Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Kuratorem wystawy jest Kama Zboralska.

 

„MONOCHROME”
Juliusz Erazm Bolek
wystawa poezji konkretnej

Galeria (–1) PKOI
Centrum Olimpijskie
ul. Wybrzeże Gdyńskie 4
Warszawa

Wernisaż 17.08. 2022, godz. 19.00
Wystawa trwa do 4;09. 2022

Juliusz Erazm Bolek jest poetą słowa oraz poetą obrazu. Od lat zajmuje się eksperymentami, dotyczącymi świata poezji. Dotyczy to zarówno formy i treści. Artysta dał się poznać z wielu wydarzeń happeningów, plakatów poetyckich, pokazów typu dźwięk i światło i innych eksperymentów artystycznych, m. in. dokonań związanych z konkretną poezją. Są to bardzo interesujące pomysły graficzno-konceptualne. Taka ekspresja artystyczna, w historii sztuki, ma wielowiekową tradycję, choć stale znajduje się poza głównym nurtem sztuki.

Poezja konkretna (ang. concrete poetry, fr. poesie concrete, niem. konkrete Dichtung, konkrete Poesie, ros. konkretnaja poezija) jest kierunkiem artystycznym łączący elementy poezji i sztuk wizualnych. W pracach tego typu układ typograficzny jest tak samo istotny jak znaczenie słów, rym i rytm w tradycyjnej poezji. Poezja konkretna wyraźnie odcina się od odniesień do świata pozaliterackiego i jest asemantyczna. Jej treścią są zestawy liter, znaków diakrytycznych, cyfr czy nagranych dźwięków. Znaczenia implikowane przez tego typu poezję powstają w obrębie samego tekstu i istnieją jedynie w tym zamkniętym układzie.

W utworach poezji konkretnej znaki literowe i ich ciągi występują często w towarzystwie znaków interpunkcyjnych i diakrytycznych, cyfr, symboli matematycznych itp. Wszystkie są traktowane w jednakowy sposób: jako elementy układu, którego sens rodzi się z ich wzajemnych odniesień na płaszczyźnie. Utwory poezji konkretnej to swego rodzaju koncepty graficzno-semantyczne, koncepty wykorzystujące efekt samoznaczenia znaków, które uwolnione od swoich znormalizowanych (uprzednich) zobowiązań komunikacyjnych, uporczywie odsyłają do samych siebie, do swojej fizycznej obecności w obrębie danego uporządkowania. W Polsce za najwybitniejszego twórcę poezji konkretnej, o międzynarodowej sławie, uważa się Stanisława Drożdża. Artysta zmarł w 2009 roku.

„Swego czasu zajmowałem się tworzeniem plakatów i afiszy poetyckich na podstawie własnych wierszy.” – Wyjaśnia Juliusz Erazm Bolek. – „To prowadziło mnie prosta drogą do poezji konkretnej, czego wyrazem była wystawa „Absinthe”. Doświadczenia i przemyślenia związane z tamtym projektem sprowokowały do powstania nowych prac, które zostały zaprezentowane na wystawie „Ouija”. Obecnie poszukiwania Juliusza Erazma Bolka poszły w kierunku wykorzystywania symboli. Jak się okazuje również one w zależności od powielenia, zestawienia czy układania się w określone inne symbole lub figury tworzą własną treść, albo ukazują jakąś opozycje do niej, a nawet komentują. Wydaje się, że w tym zakresie Juliusz Erazm Bolek podąża nową drogą, a efekty tego są bardzo interesujące.

Wystawę „Monochrome” otwiera legendarna praca „Och! Ziemio Ty moja!”, która prawdopodobnie jest pierwszym dziełem plastycznym Juliusza Erazma Bolka. Motyw ten wykorzystuje artysta także w ekspresywnej recytacji tego utworu. Poezję konkretną w wykonaniu Juliusza Erazma Bolka charakteryzuje konceptualizm. Widoczne jest to praktycznie we wszystkich pracach, chociażby takich jak „Strzałki”, „Znaki zapytania i wykrzyknik”, „X”, „&@&”, czy cyklu „Evolution–Revolution”, w których nie ma żadnych słów. Generalnie poezja konkretna Juliusza Erazma Bolka to minimalizm. Nawet kiedy w jego pracach zaczynają pojawiać się słowa, przeważnie ukazują funkcjonalizm, z którym są związane treściowo. Tak dzieje się chociażby w przypadku „Dziura”, „Error”, „Głęboki sens bezsensu”, „Ludzie są jak znaki zapytania”, „Open”, „Płomień”, „Sex”, „The time”.  Słowa są też łączone z symbolami, jest tak w pracach „Ja bestia”, „Kamień”, „Kwadratura koła”, „Niepokój”, „Miłość momentem”. Za każdym razem poezja konkretna Juliusza Erazma Bolka, często mimo prostego przekazu, skłania do zaskakujących refleksji.

Juliusz Erazm Bolek jest twórcą eksperymentującym i poszukującym. Poza plakatami, tworzy on również poezję konkretną. Autor publikował swoje wiersze na etykietach samoprzylepnych (vlepki), obrusach, powłoczkach, płytach ceramicznych, malował utwory na jezdniach. Od wielu lat pisze okolicznościowe wiersze z okazji świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, publikując je w formie kartek z życzeniami. W 2000 roku zorganizował, podczas premiery swojego kalendarza ściennego „Sekrety Życia. Kalendarz poetycki”, również pokaz typu „dźwięk i światło” w Teatrze Małym, podczas którego jego poezja została wyświetlona przy użyciu laserów. Książką  „Sekrety Życia. Kalendarz poetycki” ustanowił w 2001 roku rekord Guinnessa na największy wydany tom wierszy.

Juliusz Erazm Bolek zorganizował, we współpracy z Lindą Parys i Martyną Jasińską z FuKu concept store i atelier fotograficznego, we wrocławskim Eter Club, w 2012 r., pokaz mody kobiecej typu prêt-à-porter we Wrocławiu. Na kolekcję ubrań złożyły się tuniki z aplikacjami ozdobionymi aplikacjami Luizy Kwiatkowskiej i Juliusza Erazma Bolka.  Jego poezja była także prezentowana podczas spektakli pantomimy. Artysta zajmował się także produkcją teledysków poetyckich.

Utwory poetyckie Juliusza Erazma Bolka doczekały się aranżacji muzyczny i są wykonywane przez piosenkarzy m. in. przez Reni Jusis. Poezja artysty  była inspiracją dla wielu wideo klipów artystycznych. Wiersze Juliusza Erazma Bolka została przetłumaczona na 30 języków i gwar, m. in., angielski, bułgarski, chiński, czeski, francuski, hiszpański, japoński, litewski, łacinę, łotewski, niderlandzki, macedoński, niemiecki, portugalski, rosyjski, serbski, słowacki, szwedzki, telugu, ukraiński i włoski. Od 2007 roku poeta współpracuje z grafikiem Luizą Kwiatkowską tworząc kalendarze artystyczne.

W 2010 roku Juliusz Erazm Bolek został laureatem Nagrody Światowego Dnia Poezji, ustanowionego przez UNESCO (ang.: Award Word Day of Poetry UNESCO), za oryginalną twórczość i niekonwencjonalne sposoby jej prezentacji. W tym samym czasie został uznany za „Autora Roku” 2010 przez amerykański portal www.miastoliteratow.com. W 2013 roku ukazał się specjalny numer miesięcznika „Poezja Dzisiaj” poświęcony twórczości Juliusza Erazma Bolka. Artysta otrzymał nagroda „Wiersz Roku” 2017 za poemat „Corrida. Sprawa prawa do uśmiechu”, poświęcony pamięci Grzegorza Przemyka i Barbary Sadowskiej, a rok później przyznano mu nagrodę  „Złote pióro” w konkursie na Książkę Roku 2017 za tom poetycki „Corrida”. W 2019 roku został wyróżniony medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis” przyznawanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2020 roku otrzymał Medal Honorowy za Zasługi dla Województwa Małopolskiego, przyznawany przez Marszałka Województwa Małopolskiego. O Juliusz Erazmie Bolku zrealizowano dwa filmy „Wlepkarz”, w reżyserii Zbigniewa W. Kowalewskiego i „Poeta”, w reżyserii Piotr Kulisiewicza.

Fotografia w tekście: Jola Grabowska (zdjęcie Juliusza Erazma Bolka)

 

 

Plakat

 

 

Plakat

Andrzej Walter

 

Obrzydliwa strona literatury

 

Jak pisał Józef Mackiewicz tylko prawda jest ciekawa. A jaka jest prawda o polskim środowisku literackim? Otóż jest to prawda dalece złożona, wielowątkowa, wieloznaczna i skomplikowana, lustrzane odbicie zagmatwania czasów i ambicji z ich ducha powstałych. Nakładają się na to atawizmy i uwarunkowania stałe, rzekłbym odwieczne oraz bardzo zawiłe relacje międzyludzkie nacechowane manią wielkości jak przystało na zbiorowisko artystów i indywiduów wszelakich. Wszystko to razem mogłoby być inspirujące, ciekawe i jakby zwyczajne, gdyby nie pewni nader bezczelni przedstawiciele gatunku, którzy jak taran niszczą wszystko (i wszystkich) którzy nie daj Bóg staną im na drodze do kariery, sławy i właściwych im zaszczytów.

(Oczywiście wedle ich, bezkrytycznego punktu widzenia)

Są to ludzie, którzy nie cofają się przed niczym. Zdolni sami wnioskować o nagrody, medale, odznaczenia, wyróżnienia, zdolni w tym celu, podkopywać, przekupywać, podszywać się i robić wszystko, aby dostać to, czego w danym momencie chcieli. Pal sześć twórczość, jej meritum, jej odbiór i percepcję, pal sześć pewnego rodzaju nieuchronne obrzydzenie społecznie ludzi, którzy choćby przez przypadek na to patrzą, mieli okazję w tym uczestniczyć, albo dotknęło ich to jakoś osobiście. Niesmak jest prywatny, kuluarowy i zamieciony pod dywan. Ta obrzydliwość jest nieodzownym elementem środowisk twórczych, jak wmawiano mi wielokrotnie, ale ja jak zwykle odważę się o tym napisać, to napiętnować, spojrzeć na to z właściwą pogardą, gdyż tylko pogarda jest w stanie właściwie odpowiedzieć na tego typu praktyki.

Zatrważająca jest w środowisku literackim skala tego zjawiska. Ja wyżej opisałem jedynie najjaskrawsze przypadki, ale jest cały sztab modyfikujących tę ohydę do drobniejszych wydarzeń, w których zawiść z podłożeniem nogi to pewnego rodzaju norma. Równie obrzydliwa.

Jak z tym walczyć? Możemy jedynie w akcie niezgody i oburzenia o tym, tak jak tu i teraz, po prostu napisać. Bez faktów, nazwisk i konkretnych przypadków. Ich bezwstyd i tak został już bardzo dawno i skutecznie wyhodowany i ma się świetnie. Nie przejmują się. Biogramy puchną, wymierne korzyści się u stóp ścielą, a połowiczni grafomani są podbudowani kolejnym sukcesem, za cenę braku sumienia. Za cenę szyderczych spojrzeń i ciszy w eterze.

Owa cisza jest największym zabójstwem literatury w jej środowiskowej odsłonie. Zapytam co przeważa. Coraz lepsza twórczość, coraz ciekawsze książki, ciekawsi autorzy, czy coraz więcej szumowin wpuszczonych na literackie salony, których wątpliwy autorament psuje i tak już nadszarpnięty upadkiem czytelnictwa wizerunek pisarza, literata – słowem prozaika czy poety.

Przypomina mi to niemal Koreę Północną (rezerwat cieni) i styl sprawowania rządów przez tamtejszego kacyka. Oprócz siły i biczyka stosuje bogato rozwiniętą logistycznie sieć organizacji rozdawnictwa upominków dla niesłychanej ilości wtajemniczonych pomniejszych kacyków. I jakoś się kręci. Patologia mnoży kolejne jaskrawe patologie i tą metodą tworzy się całe sieci uzależnień, wzajemnych zobowiązań, koniecznych odwdzięczeń i nawiązek, które krążą w przestrzeni poliszynela utrwalając chory system, ucisk najsłabszych i najmniej mogących. Śmierć frajerom, nieprawda?

Te wyżej przywołane refleksje są też zaczerpnięte ni mniej ni więcej również z poletka naszego życia literackiego. Na takich zasadach odbywa się ta najobrzydliwsza jego odsłona. Odsłona, którą toczy nowotwór słabej twórczości wynoszonej na piedestały nagród, wyróżnień i pochwał. Potem jest takie coś konfrontowane z czytelnikiem i zaczynają się schody. Nie są to schody do nieba. To raczej skocznia (już nie schody) do piekła, ale przecież nikt nikogo za rękę nie złapał, nikt niczego nie udowodni, o niczym konkretnie nie napisze i puszą się te pawie na literackich salonach, stroszą te swoje pożal się boże piórka i gulgoczą radośnie, a my się temu przyglądamy, klaszczemy, pogardę i niesmak chowając głęboko w sercach, które bodaj biją coraz słabiej.

Tylko prawda jest ciekawa. Piszę bowiem ten tekst ku przestrodze. Te metody mają krótkie nogi, mają krótki żywot, błyszczą nietrwale. Ich efektem jest takie samo zapomnienie o pół–grafomanie jak i o mistrzu. Historia wyławia tylko, co to jest jej w danym momencie potrzebne. Ci megalomani uważają, że ich wyłowi, wierzą w to, gdyż „będą wtedy pod ręką”... Będą? Albo i nie będą. Pożyjemy, zobaczymy. Gówniane teksty umierają jednak zawsze śmiercią naturalną, tak jak i niegodne uczynki, które wypieramy naturą ludzką ze świadomości. Czasami mnie ponosi, aby wymienić kilku herosów z imienia i nazwiska, ale zawsze sobie wtedy mówię – oni i tak przegrają. Nie będzie o nich pamięci. Prawda się obroni. Zło przegra. Obrzydliwość zniknie i wygaśnie, ale czy na pewno?

Będę pisał dopóki wciąż w to będę wierzył, a teraz zamierzam jednak odpocząć. Po każdej burzy ponoć znowu świeci słońce. Pamiętajmy o tym. Te kreatury, choćby zbudowały sobie wieże z kości słoniowej nie staną się wieszczami, nie będą nigdy żadnym wzorcem, żadnym punktem odniesienia. Będą pośmiewiskiem, miernotami z miernot wydłubanymi, a ich spuchnięte CV ukryją się w całej tej stercie zbliżonych wypocin, które nikogo dziś nie interesują, a już najmniej czytelnika. On powie swoją prawdę jak zawsze. Tę najprostszą. Książka jest dla niego ciekawa, albo marna. Głosuje czytaniem... i polecaniem innym. Trzeciej drogi nie ma i nie będzie. Uzurpatorzy literaccy są żałośni.

Andrzej Walter

Fot. w tekście : Andrzej Dębkowski