Nowości książkowe

 

Jolanta Nowak-Węklarowa, Mówię o sobie ciszą. Wiersze niepublikowane. Wybór wierszy i opracowanie redakcyjne: Małgorzata Osuch, Sebastian Chosiński, Hanna Matczyńska, Elżbieta Rożnowska. Wstęp: Zbigniew Gordziej. Konsultacja: Anna Andrych. Wspópraca: Powiatowa Biblioteka Publiczna w Wągrowcu, Wągrowieckie Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne im. Stanisława Przybyszewskiego. Na okładce fotokopie ze zbiorów wierszy Jolanty Nowak-Węklarowej – przód: Moje ręce (1970), tył: Sezon na szarość (2021). Wydawca: ZPW M-DRUK Janusz Muszyński, Wągrowiec 2020, s. 82.

 

 

ADORACJA ŻYCIA

Napisanie słowa wstępnego do pośmiertnie wydanego tomu poezji Jolanty Nowak-Węklarowej nie jest zadaniem łatwym. Kreślenie słów o zmarłej Ko­leżance, z którą dane mi było znać się przez kilkadziesiąt lat, z oczywistych względów ma wymiar emocjonalny. W głowie jawią się obrazy z różnych zda­rzeń, ze spotkań z Jolą, słuchania wierszy przez Nią czytanych, rozmów, chwil wzajemnego milczenia, bo wpierw trzeba było dobrze przemyśleć sprawy li­terackie oraz inne dotyczące różnych sfer życia społecznego, gospodarczego i politycznego Polski, Oboje uważaliśmy, że warto zabierać głos w ważnych sprawach, po choćby krótkiej analizie ich stanu, a temu sprzyjał chwilowy bez­głos pomiędzy nami.

Teraz, kiedy nie mogę toczyć kolejnych rozmów z Jolą, pełniej rozumiem strofy stworzone przez poetkę z Wągrowca. Ot, choćby te: (...) bywają chwile / gdy słowa milkną / jak chore jaskółki (...). Niby to oczywiste, ale świadomość tego jest jednak ulotna.

Aby poznawać, trzeba wyruszyć w drogę. Aby pisać wiersze, powinno się czuć, że musisz pisać, nie tylko, że chcesz. Jolanta Nowak-Węklarowa wiersze pisać musiała. Stała się wysłannikiem Erato. Muzie była wierna do ostatnich miesięcy swojego życia. Tworzyła strofy obrazujące widzenie różnych aspek­tów Wszechświata. Nie inaczej jest w tomie poetyckim, do którego piszę słowo wstępne. Nie próbuję recenzować poetyckich zapisów autorki. Z pewnością zrobią to inni krytycy literaccy. Zwracam tylko uwagę, że interpretacja wier­szy jest sprawą indywidualną, nie zawsze po myśli twórcy. To można uznać za wartość, bowiem za sprawą takiego podejścia do twórczości, wyobraźnia odbiorcy prowadzi nie tylko drogami oczywistymi, ale pozwala zajrzeć w krę­te meandry literackich zapisów. (...) mozolę się / trudzę / nad rekonstrukcją szkiełek / w mozaikę (...), czytamy w wierszu poetki, która dała nam 21 tomów wartościowej poezji. Kolorowa mozaika stworzona przez Jolę, jest w zasięgu wszystkich, którzy wezmą do rąk książkę Mówię o sobie ciszą. Dla uważnych czytelników owo mówienie może być krzykiem, skuteczną terapią, metodą na samooczyszczenie z tego, co złe w Ja.

Jolanty Nowak-Węklarowej, Joli, nie spotkam już na trzeciej planecie układu słonecznego, na naszej Ziemi, która dźwiga na sobie skomplikowaną materię przyrody i jest różnorako wykorzystywana, szczególnie przez homo sapiens. Można nam wiele zabrać, ale zawsze do dyspozycji mamy wspomnienia, a one, jak pisał noblista Khalil Gibran są formą spotkania. Dobre i to. Chociaż lepiej by było – na wyciągnięcie ręki. To miało miejsce w moich kontaktach z Jolą. Zawsze lubiłem patrzeć na Jej oczy, radosne, pełne energii. Były dopo­wiedzeniem do każdego zdania, które wypowiadała. Z nich mogłem odczytać, jak odbiera moje słowa. Teraz przychodzi mi tylko czytanie wierszy, które na­pisała, czytanie z łezką w oku: (...) pewnego dnia / moim złamanym dłoniom / błogosławione zostanie powietrze (...). Jola pobłogosławiła je dla nas, którzy żyjemy.

„Choroba jest klasztorem: z własną regułą zakonną, z własną ascezą, z wła­snym milczeniem i własnymi oświeceniami”, twierdził Albert Camus. Jolan­ta Nowak-Węklarowa doświadczyła owej prawdy. Śmierć była wyzwoleniem, chociaż, jak zazwyczaj, przyszła za wcześnie. Autorka niniejszego tomu poezji wypełniła swoje życie pracą nauczycielską, społeczną i literacką. W każdym z tych obszarów aktywności była rzetelna i ceniona. Sporo ma uczniów. Podążają drogą, którą pokazała, podświetlając ją, by skuteczniej osiągać cele. Wielu rozpłomieniła do działania i adoracji życia.

Do rąk czytelników trafia książka o dużej wartości literackiej i sentymen­talnej. Warto czytać wiersze Jolanty Nowak-Węklarowej. Są swoistym frag­mentem testamentu człowieka dobrego, pracowitego i literacko uzdolnionego. Bierzmy w ręce ten tom, nie tylko jeden raz, i miejmy go blisko siebie, na półce z ulubionymi publikacjami.

„Mortui vivos docent – umarli uczą żywych”, czyż tak nie jest?

Zbigniew Gordziej