Andrzej Dębkowski
Polska kultura w cieniu bylejakości – czyli jak z Chopina zrobiliśmy wyjątek zamiast reguły
Trwa w Polsce Konkurs Chopinowski – jedno z nielicznych wydarzeń, które jeszcze potrafią rozświetlić mrok, w jaki pogrążyła się polska kultura. Przez chwilę świat znowu patrzy na nas z zachwytem, przez chwilę możemy udawać, że wciąż jesteśmy krajem wielkiej tradycji muzycznej, duchowej i artystycznej. Ale ten zachwyt to tylko iluzja – piękna, ale krucha, jak dźwięk fortepianu, który po ostatnim akordzie milknie, pozostawiając po sobie ciszę. Ciszę, w której słychać tylko naszą narodową bylejakość, zazdrość i bezradność wobec własnego dziedzictwa.
Bo oto mamy konkurs, który zachwyca świat, a jednocześnie obnaża naszą narodową słabość. Fryderyk Chopin – Polak, który musiał żyć i tworzyć z dala od ojczyzny, by być docenionym. Ignacy Jan Paderewski – genialny pianista i kompozytor, który dopiero za granicą stał się tym, kim powinien był być już tutaj: symbolem kultury, talentu, pracy i wielkości. Krzysztof Penderecki, Witold Lutosławski, Henryk Mikołaj Górecki, Wojciech Kilar, Zbigniew Preisner, Jan A.P. Kaczmarek, Krzysztof Komeda – to nazwiska, które świat zna i szanuje. My natomiast potrafimy o nich mówić tylko w tonie przeszłości, jakby byli zjawiskiem jednorazowym, historycznym wyjątkiem, a nie dowodem na to, że potrafimy tworzyć kulturę najwyższej próby.
Zadziwiające jest to, że w Polsce sukces artysty często staje się powodem do niechęci, a nie dumy. Ktoś się wybija – trzeba mu podciąć skrzydła. Ktoś odnosi sukces za granicą – trzeba mu przypomnieć, że „zdradził” ojczyznę. Ktoś próbuje zrobić coś nowego, ambitnego – zostaje zepchnięty na margines, bo „nikt tego nie zrozumie”, „nikt tego nie kupi”. Taka jest nasza narodowa specjalność: zawiść podszyta kompleksami, ubrana w pozory troski o „wartości narodowe”.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego (kiedyś Sztuki), które z definicji powinno być strażnikiem sensu, jakości i ciągłości kulturowej, stało się dziś instytucją nijaką, reaktywną, bez wizji i bez serca. Zamiast dbać o kulturę, uprawia PR. Zamiast wspierać literaturę, muzykę, teatr – promuje „innowacyjne” projekty, które często mają więcej wspólnego z modą niż ze sztuką. Bo przecież łatwiej zrobić medialny pokaz mody niż zorganizować konkurs literacki, łatwiej wrzucić w social media kolorowy klip niż wesprzeć wydawnictwo, które publikuje poezję, eseje czy ambitną prozę. Słowo „kultura” zostało zredukowane do sloganu w rządowym folderze, a jej istota – do pustych gestów.
Nie umiemy docenić własnych artystów, dopóki nie docenią ich inni. Czekamy, aż Zachód powie nam, że coś jest dobre, byśmy mogli z dumą powtarzać: „to przecież nasze”. Tak było, jest i – jeśli nic się nie zmieni – będzie. Preisner dopiero po współpracy z Kieślowskim zdobył świat, ale w Polsce pozostał artystą „od filmów”. Gdy napisał muzykę do „Weisera” – jedynego polskiego filmu od tamtej pory – zrobił to tylko dlatego, że sam załatwił finansowanie. Czy to normalne, że twórca światowej klasy musi sam szukać pieniędzy, by móc tworzyć we własnym kraju?
A przecież mamy się czym chwalić. Mamy Chopina, którego muzyka jest jednym z najpiękniejszych świadectw polskiej duszy. Mamy Paderewskiego, który z artysty stał się mężem stanu. Mamy całą plejadę kompozytorów, reżyserów, pisarzy, malarzy, aktorów – ludzi, którzy swoją twórczością zmieniali świat. A jednak traktujemy ich jak ozdobę, jak coś, czym można się pochwalić na chwilę, a potem odłożyć na półkę, gdy pojawi się coś bardziej „na czasie”.
Zamiast tworzyć warunki dla rozwoju kultury, władza ją marginalizuje. Zamiast wspierać twórców, tłumi ich w biurokratycznych absurdach i chorych pomysłach. Zamiast budować przestrzeń dla sztuki, promuje powierzchowność i konsumpcję. W efekcie Polska przestaje być krajem, który tworzy kulturę – staje się krajem, który tylko ją wspomina.
Dlatego Konkurs Chopinowski jawi się dziś jak cud. Przez kilka tygodni możemy poczuć, że kultura wciąż ma znaczenie, że muzyka może poruszać serca, że świat patrzy na Polskę z podziwem nie z powodu politycznych awantur, ale dzięki czemuś pięknemu, duchowemu, ponadczasowemu. Ale to piękne światło nie zmienia faktu, że wokół panuje mrok. Bo jeśli jedynym prawdziwym świętem polskiej kultury pozostaje konkurs sprzed dwóch stuleci, to znaczy, że coś poszło bardzo źle.
Nie chodzi o to, by narzekać. Chodzi o to, by przestać się oszukiwać. Polska kultura nie potrzebuje „innowacji” w postaci modowych pokazów ani medialnych kampanii – potrzebuje wizji, odwagi i wiary w sens tworzenia. Potrzebuje mecenatu, który będzie inwestował w wartości, a nie w wizerunek. Potrzebuje ludzi, którzy będą rozumieć, że kultura to nie dekoracja, lecz fundament narodowej tożsamości.
Konkurs Chopinowski jest dowodem, że potrafimy tworzyć coś, co porusza świat. Ale jest też bolesnym przypomnieniem, że przez resztę roku – i przez resztę dziedzin – nie potrafimy z tym światem rozmawiać jego językiem. Dopóki nie nauczymy się cenić własnej kultury, dopóty będziemy tylko jej statystami. I żadne ministerstwo, żadne slogany, żadne chwilowe wzruszenia tego nie zmienią. Bo kultura nie umiera z braku pieniędzy – umiera wtedy, gdy przestajemy w nią wierzyć.
I może właśnie w tym tkwi nasz największy dramat – że my już w nią nie wierzymy. Nie wierzymy, że kultura może być czymś więcej niż dekoracją dla polityków i influencerów. Nie wierzymy, że artysta i twórca mają coś ważnego do powiedzenia. Nie wierzymy, że książka, muzyka czy spektakl mogą zmienić świat – bo łatwiej nam uwierzyć w spot reklamowy niż w wiersz.
Polska kultura wygląda dziś jak dom, w którym ktoś zgasił światło i wyszedł, nie zamykając drzwi. Zostawił puste krzesła, kurz na fortepianie, rozłożone partytury i ciszę, w której jeszcze przez chwilę brzmi echo dawnych mistrzów. Chopin gra w tej ciszy jak duch, przypominając, że kiedyś byliśmy zdolni tworzyć coś, co nie miało sobie równych. Dziś zamiast tworzyć – konsumujemy. Zamiast słuchać – scrollujemy. Zamiast wspierać artystów – liczymy ich lajki.
Czy naprawdę o taką kulturę walczyliśmy? Czy o taką Polskę marzyli Paderewski, Miłosz, Herbert, Wajda? Polskę, w której teatr staje się niszą, książka luksusem, a muzyka – tłem do reklam i teleturniejów? W której młody artysta, by przeżyć, musi zostać influencerem, a kompozytor – autorem dżingli reklamowych?
W tym wszystkim Konkurs Chopinowski wydaje się ostatnim bastionem powagi i ducha. Kiedy patrzymy na tych młodych pianistów z całego świata, którzy z czcią pochylają się nad nutami naszego narodowego geniusza, czujemy coś, co już dawno zapomnieliśmy – dumę. Ale ta duma trwa krótko. Zgaśnie razem z ostatnim koncertem laureata, zniknie wraz z ostatnim nagłówkiem w mediach. A my wrócimy do codzienności, w której kultura jest dodatkiem, a nie sensem.
Bo Polska, która nie wierzy w kulturę, to Polska bez przyszłości. Można zbudować tysiąc dróg, tysiąc stadionów, tysiąc galerii handlowych – ale jeśli nie będzie w nich miejsca na ducha, to po co to wszystko? Kiedy przestaniemy słuchać Chopina, przestaniemy być Polakami. Bo Chopin nie jest tylko muzyką – jest naszą pamięcią, naszym językiem, naszą duszą.
I dlatego, choć Konkurs Chopinowski jest pięknym światłem, to nie wystarczy. Potrzebujemy rewolucji ducha. Potrzebujemy ludzi, którzy będą odważni, by przeciwstawić się bylejakości. Potrzebujemy państwa, które zrozumie, że kultura to nie koszt, ale inwestycja w człowieczeństwo. Bo jeśli dalej będziemy traktować ją jak niepotrzebny luksus, to w końcu nie zostanie nam nic – tylko echo fortepianu z sali Filharmonii Narodowej i gorzkie pytanie: gdzie się podziała nasza dusza?
Więc może warto przypomnieć słowa Winstona Churchilla, który w czasie wojny, gdy jego ministrowie domagali się cięć w wydatkach, zapytał tylko: „A gdzie są pieniądze na kulturę?” Gdy usłyszał, że w budżecie ich nie ma, miał odpowiedzieć: Bo jeśli nie mamy pieniędzy na kulturę, to po co w ogóle żyć?”...
Andrzej Dębkowski

































































































































































































































































































