Józef Pless, Pro i kontra. Rysunki: Franiszek Starowieyski. Wstęp: Ernest Bryll. Redakcja i korekta: Joanna Kasperska-Sadowska. Opracowanie redakcyjne: Nowy Świat. Zdjęcie na IV stronie okładki: Teresa Starowieyska. Wydawnictwo Nowy Świat, Warszawa 2015, s. 76.
Wstęp:
Józefie...
poeto pięknie i niezwykle zakochany, właśnie tak jak we wierszu napisałeś:
Nie mogę zmarnować tej miłości / Finezyjnie zawoalowaną metaforą / Trzeba zdecydowanie krzyknąć / Wreszcie jesteśmy razem.
Masz rację pisząc wiersze - jakby to był pamiętnik. Nie ukrywając, gdzie to twoja dziewczyna zachwyca cię szelestem sukienki; wyraźnie portretując grono przyjaciół, miejsca piękne - jak na przykład Petrykozy, a jak tak to i miłą kompanię, co jeszcze tak niedawno zbierała się w istniejącym niedawno dworku Wojtka Siemiona.
Bardzo mi się podoba to zdecydowane wołanie: Wreszcie jesteśmy razem.
Radośnie codziennie, razem...
Z twego pisania widać, że tak długo to trwało zanim się odnaleźliście. Długo byliście nieznani sobie w innych miejscach, innym życiu...
Ale ty wiesz. Wszystko zmierzało ku temu, co jest z wami dziś.
To co było kiedyś, buduje także to Razem dzisiejsze.
Nie udajesz młodzieniaszka. Nie traktujesz miłości jak terapii wypiększającej. No cóż, jesteś z Pomorza - więc cenisz rzetelność.
Nie lubisz niepotrzebnych gestów.
Wiesz, że nikt nie prześcignie św. Pawła w jego „Hymnie o miłości", ale jednak inni poeci mają też coś do powiedzenia.
I miłość twoja: Nie depcze sobie po piętach/ Nie ma głowy do głupstw/ Słońce ociepla jej żarliwość/Sen ordynuje poranny uśmiech/Życie podarowało im fortunę.
Im. Co potrafią być razem.
Zastanawiająca to poezja miłosna. Spokojna choć namiętna, bez niepotrzebnych gestów a pełna niespodziewanych dotknięć.
Budowanie szczęścia zakochania w latach już średnich w życiu a i opowieść, co ogarnia te czasy, gdy nic nie wiedzieliśmy o sobie. Jednocześnie wszystkiego co było i będzie.
Więc tylko zdjąć z głowy kapelusz i ukłonić się temu zakochaniu.
A kapelusz mam na to specjalny. Z wielkim rondem, kolorowym piórem zatkniętym za barwną wstążkę.
A jakie to barwy? Herbowe barwy waszego bycia razem.
Ernest Bryll
Mirka Szychowiak, Gustaw znikąd. Redakcja i korekta autorska. Posłowie: Karol Maliszewski. Projekt okładki i fotografie: Rafał Babczyński. Do ilustracji została wykorzystana rzeźba Madonny Mieczysława Wojtkowskiego. Wydawca: Zaułek Wydawniczy Pomyłka, Szczecin 2015, s. 62.
Z Posłowia Karola Maliszewskiego:
(...) Gustaw tak naprawdę nie jest znikąd. Owszem, jest z głębin tradycji, z tych wspomnianych wcześniej dalekich ech. Ale jeszcze bardziej z naszych intymnych rojeń o obcym, o odkryciu go i oswojeniu, czyli zmierzeniu się z odkryciem i wchłonięciem przez własną tożsamość. Wspomnienie, fantazmat, baśniowo-oniryczny dokument, prawdziwa historia dzikiego dziecka żyjącego w puszczy – etykietka nie ma żadnego znaczenia, gdyż rzecz dotyczy czegoś głębszego: gotowości na przyjęcie, nie na odrzucenie. I tego trzeba uczyć się od kobiet. To między innymi miał na myśli Roman Kaźmierski, pisząc w przedmowie do „Człap story”: „Za najważniejszą cechę tego pisania uważam swoistą życzliwość – empatię w stosunku do tego, co uznaje się powszechnie za marginesy rzeczywistości, zdolność do pochylania się, nasłuchiwania i dostrzegania nawet tego, co małe, błahe, brzydsze”. I do tego nawiązywał już przywoływany Bohdan Zadura: „Mirka Szychowiak dogaduje się w swoich wierszach ze światem. Ma wobec niego tyle czułości, ile trzeba, by nie popaść w sentymentalizm, tyle dystansu, ile wystarcza, aby okazać mu coś więcej niż wyrozumiałość”. Na koniec „przepowiadam” sobie to, co we mnie zostanie z tego poematu na dłużej. Wykładam w następujących słowach... Stawanie się (kimś, kim chciałoby się być) możliwe jest dopiero w miłości, w cieple bijącym od tego niespodziewanego innego, który przyszedł, zaskoczył, wchłonął. I tak oto jesteśmy już razem, nie do pomyślenia inaczej. Razem wobec i razem w sobie. Ten, który był zawsze znikąd, teraz mówi, wskazując na siebie w związku, że ,jest stąd”. Z tego, co odnalazł w sobie i z tego, co było zawsze, czekając na niego. Znalazł swoje miejsce, miejsce go znalazło. Ludzie dopowiedzieli resztę. A Mirka zapisała w porywie, natchnieniu. O tym jest ta książka.
Karol Maliszewski
Anna Pituch-Noworolska, Skrzynia pełna wiatru. Redakcja: Magdalena Węgrzynowicz-Plichta. Fotografia na okładce: Anna Pituch-Noworolska. Zdjęcie autorki: Danuta Wiśniewska. Wydawnictwo SIGNO, Kraków 2015, s. 72.
prof. Anna Pituch-Noworolska (pediatra, immunolog kliniczny), poetka, pisarka należy do Związku Literatów Polskich oraz Unii Polskich Pisarzy Lekarzy. Mieszka i pracuje w Krakowie. Wydała następujące tomy poetyckie: Bukiety czasu (2006), Gotyk (2008), Jesienny księżyc (2009), Wiersze zebrane (2012) oraz prozę poetycką Gobeliny (2011).
Bronek z Obidzy, Wiklinowe ptaki. 100 wierszy. Redakcja: Iwona Dudzińska. Zdjęcie na okładce: Wodospad w Obidzy, fot. Bolesław Faron. Projekt okładki: Mateusz Niziany. Zdjęcie autora na IV stronie okładki: Marek Strzałkowski. Wybór wierszy: Autor. Wydawnictwo Edukacyjne, Kraków 2015, s. 112.
Bronek z Obidzy (właśc. Bronisław Kozieński) urodził się w w 1963 roku w Obidzy na Sądecczyźnie. W latach 1979-1981 uczęszczał do Zasadniczej Szkoły Zawodowej w Starym Sączu, gdzie uzyskał uprawnienia stolarskie. Potem podejmował różne prace w najbliższej okolicy. W 1986 roku założył własną działalność gospodarczą. Po roku 1990 wyjeżdżał do robót budowlanych do Danii, Francji, Niemiec i Norwegii. Wydał trzy tomy poezji: Orły nad Sokolnicą (Nowy Sącz 2009), Nie szkoda gadać (Obidza, Nowy Sącz 2010), Strefa ciszy (Kraków 2014). Jego poezję można znaleźć na różnych portalach w internecie, w antologiach, almanachach i czasopismach w kraju i za granicą.
Anna Krasuska, Ona i ja. Wiersze. Opracowanie graficzne: Marek J. Piwko. Korekta: Barbara Meisner. Na okładce wykorzystano zdjęcie rzeźby autorstwa Philippy Johnson i Henryka Topolnickiego. Wydawca: „Śląsk” Sp. z o.o. Wydawnictwo Naukowe, Katowcie 2015, s. 64.
Kod dostępu. Antologia poezji. Wstęp: Joanna Hobot-Marcinek. Wyboru wierszy dokonali: Joanna Hobot-Marcinek i Jerzy Stanisław Fronczek. Redakcja i korekta: Magdalena Bereźnicka. Projekt okładki: Marta Gołąb, Magdalena Bereźnicka, Krzysztof Kondracki, Marcin Malinowski. Tekst na okładce: Marek Chorabik. Koordynacja projektu: Dariusz Fijałkowski. Własnym sumptem, Kraków 2015, s. 166.
Wstęp
Antologia poezji Kod dostępu jest efektem niezwykłego i nieoczekiwanego spotkania po latach ludzi, których drogi skrzyżowały się ongiś w prowadzonym przez Jerzego Harasymowicza Krakowskim Klubie Literackim, w którym odkryli oni prawdę, że „poezja to jest odzwierciedlenie, tego (...) czemu się oddają / albo czemu chcą się oddać” (W. Jarosz, To jest to – czym jest co).
Ponad dwadzieścia pięć lat temu początkujący poeci w gotyckich piwnicach przy ulicy Kanoniczej uczyli się poetyckiego warsztatu, doświadczali emocji związanych z krytyczną i publiczną lekturą swych utworów oraz pierwszych uniesień wiążących się z ich publikacją. W tym miejscu nawiązywali także przyjaźnie, które trwają nadal, mimo że bywają modyfikowane przez czas, doświadczenia życiowe i odległość. Kod dostępu to nie pierwsza ich wspólna publikacja – ćwierć wieku temu ukazały się Młody Kraków – poezja [1988] oraz Piszemy nasz Kraków – poezja [1989].
Publikowane wiersze są owocem późniejszej, już całkowicie samodzielnej, drogi artystycznej każdego z Autorów. Wierszy tych nie wiąże zatem ani wspólny program artystyczny, ani ujednolicona poetycka dykcja. Łączy je „zaledwie” i „aż” wspólne terminowanie ich Autorów w rzemiośle poetyckim. Dziś to ludzie w pełni dojrzali, prezentujący bogatą paletę profesji, zainteresowań, zawodowych sukcesów. Pomimo upływu lat nadal znajdują w swoim życiu przestrzeń na poezję i pisanie.
Wspomniane utwory reprezentują niezwykle różnorodną tematykę i poetykę. Wiele z nich przynosi wnikliwą analizę postnowoczesnego i antyhumanistycznego świata XXI wieku, nękanego rozmaitymi aberracjami, w którym człowiek jest towarem, albowiem „wszyscy jesteśmy na sprzedaż” (K. Kondracki, ***czasy są ekonomiczne) i w którym zapomniano nawet o rytuałach umierania (A. Wojnarska-Maińska, Widokówka z rybakiem). W tym świecie, który nie wyciągnął wniosków z szaleństw XX wieku (Załuczkowski, Lekcje historii) narastają zbrojne konflikty, w efekcie których wciąż gdzieś daleko od nas i gdzieś blisko nas wznosi się „łuk ludzkiego ciała” wcale „nietriumfalny” (J. Hobot-Mardnek, Łuk triumfalny).
W omawianych tekstach rozpoznaniu ulega także sytuacja współczesnego człowieka, tracącego bezkrytyczną, oświeceniową i pozytywistyczną wiarę w postęp cywilizacyjny. W swych wierszach poeci dają wyraz przekonaniu o tym, że cywilizacja techniczna i jej wynalazki nie chronią przed poczuciem samotności i strachem przed śmiercią (A. Puka, Gamę over). Wręcz przeciwnie stawiają one przed człowiekiem nowe wyzwania etyczne, stanowiąc realne zagrożenie. Utopię postępu powinna zatem zastąpić świadomość, że przyjdzie czas gdy „coraz mądrzejsze maszyny i coraz bardziej przebiegłe komputery / (...) wy kradną nam / twardy dysk dobrego i złego” (A. Zemanek, Pod gwiaździstym niebem).
Namysłowi nad światem towarzyszą w tej antologii tony jak najbardziej osobiste, a w zasadzie autobiograficzne (A. Nowosad, Pokolenie). Podejmowana przez poetów próba zrozumienia poszczególnych pokoleniowych doświadczeń i własnej jednostkowej egzystencji wyrasta z takiej koncepcji kondycji ludzkiej, w której metafizyka (M. Gołąb, Podróżnik), ludzka cielesność (R. Adamczak, Czaszka erudyty) oraz przynależność do świata przyrody („Bóg z nami / z nami i z naszymi kłami pazurami”, J.Wysowski, Lustro) stanowią o paradoksalnym wymiarze ludzkiego bytu.
Nie brak też w antologii Kod dostępu wierszy miłosnych i erotyków (M. Chorabik, Pretekst, Japonki), M.Bereźnicka Kłótnia kochanków; A. Ibek-Pasowicz, Miłość jak papieros), w których czułość i doświadczanie fizycznej bliskości drugiej osoby (M. Rapacz, Anioł XV) spotykają się z goryczą zawodu i doznawaniem samotności nawet w najbliższych relacjach i związkach.
Zgromadzone w antologii wiersze zawierają nie tylko trudne i gorzkie diagnozy, ale i zapis „chwil szczęścia wyrwanych losowi” oraz epifanijny zachwyt nad światem, w którym „łowiąc ryby nad brzegiem strumienia” przypatrujemy się z ufnością „jaskółce niosącej zwitek pożółkłej trawy” J.S.Fronczek, *** jestem częścią strumienia).
Niniejsza książka jest wyborem wierszy Autorów, którzy – w myśl Różewiczowskiej formuły – są poszukiwaczami poezji. Poszukiwania, rozpoczęte przez nich przed laty w Krakowskim Klubie Literackim, trwają i – miejmy nadzieję – trwać będą nadal.
Joanna Hobot-Marcinek
Anna Fabrowicz, Swoją drogą. Projekt okładki: Rafał Bojdys. Opracowanie graficzne: Justyna Siwik. Wydawnictwo Prasa Beskidzka Sp. zo.o., Bielsko-Biała 2015, s. 96.
Swoją drogą to późny debiut, efekt długiego zbierania myśli przez Autorkę. Anna Fabrowicz mówi o sobie, że mama urodziła ją na imieniny Taty. Dzieciństwo bez rodzeństwa przyzwyczaiło ją do własnego towarzystwa i sprzyjało ćwiczeniu wyobraźni. Długo zajmowały ją cudze teksty. Zawodowo i jako ulubione zajęcie w czasie wolnym. Ostatnio uznała, że jeśli od lat zbiera te własne myśli, to trzeba je oddać światu. Tak też uczyniła...