Nowości książkowe

 

  

Plakat

Jerzy Stasiewicz

Głęboka wiara w człowieka w poezji Eligiusza Dymowskiego

 

Dawno nie trzymałem w dłoniach tak znakomicie opracowanej edytorsko książki jak Cicha dłoń  (Tichá dlaň) Eligiusza Dymowskiego. Wydanie polsko-czeskie, w przekładzie na język naszych południowych sąsiadów. Publikacja zrealizowana w wydawnictwie „Literature & Sciences” w Opavie w 2020 roku. Do wyboru zaczerpięnieto wiersze ze zbiorów poezji Eligiusza opublikowanych w Polsce po 1989 roku. 

Moim marzeniem było zorganizowanie wieczoru autorskiego bronowickiego franciszkanina w Nysie, którego miałem zaszczyt poznać najpierw w wydawnictwach Krakowskiej Konfraterni Poetów, później na żywo już jako uczestnik cyklu misterii: „Zaduszki Poetów”, „Wigilia Słowa”, „Chleb nadziei”, „Tramwaj Poezji”. I na gali wręczania „Świętokrzyskich Gustawów” w 2016 roku w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach, gdzie był członkiem Kapituły, a ja znalazłem się wśród laureatów. Głos Dymowskiego jest silny, bo poeta mówi nie tylko w poezji, ale także jako duszpasterz i przewodnik ziemskiej wędrówki człowieka zagubionego w labiryncie życia, mrokach nocy, niedoborze wody. Obecny czas zarazy mimo ograniczenia w pewnym sensie naszej wolności ukazał sprawy ważne dla człowieka: rodzinę, więź duchową, pomoc sąsiedzką, współistnienie z przyrodą.

Eligiusz Dymowski urodził się na Mazowszu w Sannikach w 1965 roku. Jest wszechstronnie wyedukowanym teologicznie w kraju i za granicą franciszkaninem. Poetą, krytykiem literackim, członkiem wielu stowarzyszeń. Gdzież on na to wszystko znajduje czas? A przecież należy jeszcze dodać pracę dydaktyczną i naukową. Pracował jako duszpasterz w Pińczowie i w Somma Vesuwiana koło Neapolu. A Pińczów to przecież 19 km od Trzonowa, w którym spędziłem 20 lat młodzieńczego życia. W nim nadal mieszkają moi rodzice. W Pińczowie bywałem wielokrotnie, mijałem często młodych zakonników podążających do Kaplicy św. Anny, do kościoła św. Jana Ewangelisty, do budynku dawnego kompleksu paulinów. Może, wśród nich był Ojciec Eligiusz idący spiesznym krokiem do Drukarni Ariańskiej na Mirowie poczuć zapach farby drukarskiej. I ani mnie, ani jemu nie przeszło przez myśl, że spotkamy się dwie dekady później przygarnięci pod skrzydła Euterpe. I będziemy oddawać jej cześć z należnym szacunkiem. Rozumiejąc, że tworzenie poezji to powołanie jak służba Bogu.

Przewertowałem tom wielokrotnie, nad niektórymi utworami popadając w głębszą zadumę. I twierdzę – choć może znajdą się oponenci, że świat według Eligiusza jest otwarty na człowieka z jego zagubieniem w straszliwym pędzie współczesnego świata, zapalczywością zdobywania dóbr doczesnych. Chęcią brylowania na świeczniku. Zakodowaniem, że ja jestem najważniejszy. Oni… są mniej zdolni. Nasila się w utworach bunt wewnętrzny – jak fala sztormowa – po chwili tonowany intymnym dialogiem z rzeczywistością.

 
Jak bardzo trzeba być człowiekiem 
by móc na nawo się narodzić
w ogrodach myśli
sadzić kwiaty
kolory tęczy
w sny zamienić
i cicho dłonią
brodę gładzić
tak by nie zbudzić
śpiącej muchy
która przykuta
szarym cieniem drzew
czeka na swoją nową zdobycz
samotna głupia i bezbronna
a jednak wyszła
z ręki Boga
 

Dialogiem z Absolutem. Ten genialny opis, zanurzenie w rzeczywistość, uchwycenie obrazka bliskiego sercu z tą wielowymiarowością świadczy o głębi duchowych przeżyć. Wydaje mi się nawet, że to zapiski codzienności. Nie wykluczam, że Eligiusz Dymowski prowadzi dziennik. Co często w utworach potwierdzają wydarzenia dnia, czasem strzęp wspomnień, zasłyszany głos, rozmowa z cierpiącym, śpiew ptaka. I zwykłe przyznanie się, że czegoś nie wiem:

 
tak mało w nas umierania  
codzienności
a tak dużo pytań
na które ciągle brakuje odpowiedzi
ile jeszcze trzeba czasu
aby opuścić granice
szczelnie zamknięte
i powędrować
w krainę Nadziei
spróbuj otworzyć
zaciśnięte dłonie

 

„Spróbuj otworzyć / zaciśnięte dłonie” to nawoływanie do pojednania, zgody sąsiada z sąsiadem, kiedy nieraz zwykła błahostka doprowadziła do tragedii i gniewu trwającego dziesięciolecia. Trzeba było dopiero następnych pokoleń by zmyły gniew ojców już dawno poza ziemską wędrówką, ale z zasianym polem zła. I nie pozwólmy by nieżyjący przemawiali do żywych. Żywi muszą być głusi i wierni własnym przekonaniom, że dobro jak i słowo jest człowiekiem. W utworach Eligiusza podmiot liryczny jest blisko Boga. I czuje się jego obecność niemalże w każdym wersie. Jest tutaj ciągłość sacrum i profanum, z głębią refleksji. Choć widzimy czasem, że między człowiekiem, a naturą nie ma zgodności. Odwieczna walka żywiołów, którą poeta traktuje jako metaforę budowania. Dążności człowieka do nieustannego ubogacania – nie w sensie materialnym czy duchowym – a potrzebnego dla egzystencji. „Człowiek / który nigdy nie odnalazł siebie – nie żyje”. Odnajdujemy siebie poprzez pracę, cele, które wyznaczył nam Stwórca, Ale i dał wolę do podejmowania własnych decyzji, których ciężar przygniótł wielu, a poeta to widzi:

 

Wczoraj napisał kartkę:
„wiem, że nic mnie tutaj nie trzyma”
i wyszedł przez okno

 

Z takimi dramatami ludzkimi pewnie nie raz mierzył się jako kapłan i opiekun parafialnej społeczności. Być przewodnikiem dla stada i dodać otuchy tak zwyczajnie po ludzku, by człowiekowi dotkniętemu tragedią samobójczą, bliskiego, chciało się żyć dalej, potrzeba siły wewnętrznej i głębokiej wiary w Stwórcę, który powierzył Eligiuszowi pieczę nad zabłąkanymi, zrozpaczonymi, szukającymi oparcia i nadziei. Ja to wszystko czuję w jego poezji. Eligiusz nie poucza, nie gromi, jak to czyni wielu poetów w sutannie. Staje się partnerem dla odbiorcy. Co przypisane tylko wybitnym, tkniętym palcem bożym, a tu nie mam wątpliwości:

 

bo jeśli życie    
musi być wędrówką
niech umierają chwile
– narodzą się nowe –
Wówczas będziemy pewni
Że miłość się nie starzeje

 

Uczyć należy się na takich lirykach. Gdyby ludzie czytali więcej poezji, świat byłby lepszy, jestem  pewien, dużo lepszy. Może czas pandemii pozwoli wielu zastanowić się nad tym, co jest ważne w życiu. A innym sięgnąć po tomik wierszy. Przeczytać choćby jeden i zdobyć się na refleksję. Czy aż tak dużo wymagam? Naprawdę tak dużo? W Cichej dłoni czytelnik odnajdzie dzieciństwo, młodość, rodziców, o których niejednokrotnie zapomniał, nowy sens tego co minęło.

Ogromnym polem poetyckich upraw Dymowskiego są utwory z podróży, których odbył wiele, jak na prawdziwego pątnika przystało. Wędrowca poszukującego siebie w odbiciu przydrożnych głazów, lustrze kałuż, wilgotnej korze drzew, w oczach ludzi spotkanych w drodze. Sięga po motywy starożytne. Odwołuje się do dawnych cywilizacji. Bo przecież stamtąd przyszedł człowiek. Tam powstała wybitna literatura z Homerem na czele. Autorem Iliady i Odysei. Księgi – ponoć na starość ślepca – były dla starożytnych Greków i Rzymian punktem wyjścia i miarą wartości wszelkiej poezji. Grecy uczyli się z nich historii przodków i etyki. Jego wyobrażenia o bogach zasiliły religię grecką. Na heksametrach Homera młodzież grecka uczyła się czytać. Więc nie ma się czemu dziwić, że poeta i ksiądz katolicki sięga do źródła najczystszego, bijącego przez wieki równomiernie wiedzą niewyczerpalną. Ale skłamałbym gdybym literaturę starożytną postawił na miejscu pierwszym. To miejsce w myślach jak i w sercu zajmuje Biblia. Przywołam słowa poety:

 

Biblio Święta – 
Siostro moich natchnień
Piastunko myśli
Czarodziejko stworzeń
Jakimi słowami
mam dziś nazwać Ciebie
Skoro sam Duch Święty
wyrzeźbił Twe kształty ?
Biblio Święta –
Proroczy dziejopisie Boga
Cieniu wiecznej Jasności
Pocieszycielko smutnych
Towarzyszko samotnych
Przewodniku zabłąkanych
Nie daj wytchnienia moim oczom
pomóż mi otworzyć usta
Niech serce do woli się wypłacze
abyś mogła spokojnie zasnąć
na powiekowym dywanie.

 

Czy tutaj można cokolwiek polemizować? Czy tylko pełnymi garściami czerpać ze słów Ducha Świętego, z poezji twórców starożytnych, nowożytnych i z poezji Eligiusza Dymowskiego kontynuatora tych tradycji.

Jerzy Stasiewicz

 

_________________  

Eligiusz Dymowski, Cicha dłoń / Tichá dlaň. Wstęp: Libor Martinek. Przekład: Karolina Ziemka. Projekt okładki: Dušan Žarský. Fotografie z archiwum autora. Wydano nakładem: Literature & Sciences, Opava 2019, s. 186.