Nowości książkowe

 

Józef Baran, Stan miłosny... przerywany. Zapiśnik 1988, 2013-2018. Redaktor prowadzący: Hubert Musiał. Redakcja: Sylwia Majcher. Projekt okładki i kart tytułowych: Piotr Tarasiuk. Korekta: Sylwia Majcher, Kamila Wincewicz. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019, s. 432.

 

 

Tytułowy Stan miłosny przerywany to poetyckie natchnienie, które przychodzi i… znika, nierzadko na całe tygodnie – a czy czekając na wenę poeta jest poetą? Jest. Józef Baran jest tego najlepszym dowodem. Gdy poezja nie chce do niego przyjść, tropi ją na każdym kroku: czytając, słuchając płyt, patrząc z okna na parę staruszków czy dyskutując o literaturze z przyjaciółmi po piórze. Zadanie ma tym trudniejsze, że zawsze zależy istotnie na jednym: wydobyciu ze świata piękna, nawet gdy jest to świat okropny, koszmarny, brudny. Zwłaszcza gdy niepewny swego losu, toczy walkę z nawrotem choroby nowotworowej (którą zwyciężył). Oprócz dziennych zapisków w książce znajdziemy obszerne fragmenty korespondencji z przyjaciółmi, autorskie portrety (m.in. Tadeusza Kantora, Allena Ginsberga czy Noblisty Thomasa Tranströmera), a także niepublikowane jeszcze wiersze Józefa Barana oraz kilkadziesiąt szkiców do wierszy.

 

 

Józef Baran posługuje się aforyzmami, tworzy nowe złote myśli, odświeża metafory, przydaje utartym zwrotom świeże znaczenia poprzez zmianę kontekstu. Stan miłosny... przerywany można czytać na wiele sposobów. Niewątpliwie tytułowa metafora sygnalizuje przetykanie ludzkiego losu momentami ekstazy (radość, miłość, spełnienie) i chwilami mniej przyjemnymi. Formuła tytułowa prowokuje do pytań o relacje owych „przerw” i „stanu miłosnego”. Trudno wyczytać, po której stronie opowiada się poeta, który doświadcza pełni człowieczeństwa – z jego wzlotami i upadkami – tak pięknie udokumentowanego w najnowszej książce.

Piotr Borek

 

Nikogo i niczego nie udaje. W sile wieku bardzo odmłodniał, najbardziej w chorobie, z powrotem stał się dzieckiem, niepoprawnym, niereformowalnym marzycielem. Stan miłosny... przerywany to dokument wstrząsający, wzruszający, budzący z powrotem wiarę w człowieka – jak wielki może być, jak piękny. Cała tam przedstawiona gorycz, niechęć, walka, stres, niekiedy nerwowe uwagi, „ranliwość” podmiotu opowiadającego; faktycznie jest pewnym lustrem – lustrem szlachetności.

Michał Piętniewicz